Dobre relacje Realu Madryt i FC Barcelony zerwane. Joan Laporta wywołał konflikt

Dobre relacje Realu Madryt i FC Barcelony zerwane. Joan Laporta wywołał konflikt

Florentino Perez, Joan Laporta
Florentino Perez, Joan Laporta Źródło:Newspix.pl / Sipausa
Prezydent FC Barcelony Joan Laporta publicznie zaatakował Real Madryt, nazywając ich „reżimowym klubem”, który, w jego opinii, od zawsze był wspierany przez sędziów. Szef Królewskich Florentino Perez nie odpowiedział bezpośrednio, jednak klub ze stolicy Hiszpanii wystosował film, którym sprzeciwił się jego słowom. Ta sytuacja sprawia, że projekt Superligi stanął pod dużym znakiem zapytania.

Dla wielu ludzi Superliga nazywana była „nadzieją na naprawę klubowych rozgrywek”. Inni byli przeciwni tej tezie. Piszę w czasie przeszłym, gdyż, choć nic nie jest jeszcze przesądzone, trudno sobie wyobrazić, by ten projekt powstawał tak samo, jak dotychczas. Prekursorami i największymi zwolennikami tejże ligi były: FC Barcelona, i Juventus. W ostatnich miesiącach o każdej z tych drużyn zrobiło się bardzo głośno, ale niekoniecznie z przyczyn sportowych. O ile w Turynie narobiono „smrodu” już na początku roku, tak w Hiszpanii szambo powoli wybija.

„Caso Negreira” wszystko zapoczątkowała

W lutym br. światło dzienne ujrzała sprawa nazywana „Caso Negreira”. Chodzi o to, że FC Barcelona mogła dokonywać płatności na rzecz byłego wiceszefa Komitetu Technicznego Arbitrów (CTA) – José Maríi Enríqueza Negreiry, który sprawował tę funkcję w latach 1993-2018. O sytuacji zrobiło się tak głośno, że zainteresowała się nią prokuratura. Przeprowadzone śledztwo wykazało, że Negreira w latach 2001-2018 otrzymał od katalońskiego klubu siedem milionów euro. Dwie firmy, z którymi powiązany był Negreira, czyli Nisdal SCP i Dasnil 95 SL, wystawiały faktury, które nie świadczyły o faktycznie dokonanych usługach technicznych na rzecz Blaugrany.

Negreira był wówczas stuprocentowym udziałowcem Dasnil 95 SL i posiadał 95 proc. udziałów w Nisdal SCP. Hiszpańska skarbówka rozpoczęła śledztwo i przeprowadziła kontrole w firmach byłego wiceszefa CTA i zwrócono się do FC Barcelony o dostarczenie kopii faktur. Klub nie był w stanie tego zrobić, więc nałożono na niego kary podatkowe. Sprawa poszła dalej i wszczęto dochodzenie ws. Negreiry oraz funkcjonowania jego firm w latach 2016-2019. Prokuratura przyjęła jasne stanowisko, że FC Barcelona osiągnęła i utrzymywała porozumienie z byłym wiceszefem CTA i w zamian za świadczenia finansowe prowadził on działania, które miały przesądzać o decyzjach meczowych ku korzyści katalońskiego zespołu.

Oczywiście FC Barcelona i jej władze wszystkiemu zaprzeczają, a ich linia obrony sprowadza się ku temu, że raporty techniczne Negreiry były dostarczane m.in. celem uzupełnienia informacji potrzebnych sztabowi trenerskiemu pierwszej drużyny i drużyny rezerwowej. Wszystkie zespoły w Hiszpanii zażądały wyjaśnienia i przeprowadzenia dokładnego śledztwa wobec zaistniałych okoliczności. Najdłużej z wygłoszeniem stanowiska zwlekał Real Madryt, jednak z czasem, po walnym zgromadzeniu Socios, także oni poszli za głosem pozostałych klubów La Liga i sprawa trafiła do sądu. Stało się wówczas jasne, że dobre stosunki pomiędzy Królewskimi a Dumą Katalonii zostaną zerwane.

Joan Laporta zaatakował Real Madryt

Od tamtej chwili każdego dnia FC Barcelona znajdowała się na celowniku hiszpańskich mediów, ale nie tylko. Klub, który w bieżącym sezonie na podwórku krajowym prowadzi ze zdecydowaną przewagą w lidze, pozasportowo stał się obiektem drwin. Real Madryt wystosował oficjalne stanowisko 12 marca, a tydzień później na Camp Nou odbyło się El Clasico, wygrane przez gospodarzy 2:1. Niespełna trzy tygodnie później Królewscy znów przyjechali na stadion Blaugrany, tym razem gromiąc ich 4:0. Na obu meczach nie pojawił się Florentino Perez, który w przeszłości nie opuszczał żadnego z hiszpańskich klasyków.

Nie można się temu dziwić – w mediach zrobiło się gorąco, kibice obu stron znów nie są wobec siebie przyjaźnie nastawieni, a prezydent Królewskich nie wystosował publicznie żadnego stanowiska. Inaczej postąpił włodarz Blaugrany. Musiało minąć kilka tygodni, zanim Joan Laporta zdecydował się wystąpić przed kamerami ws. „Caso Negreira”, choć wcześniej twierdził, że „ktoś” chce „zniszczyć FC Barcelonę”. Tą wypowiedzią oficjalnie zakończył jakiekolwiek dobre stosunki pomiędzy Blaugraną a Królewskimi, gdyż posunął się do hiszpańskich wydarzeń historycznych, które, jak sam stwierdził, są po stronie Realu. Nazwał Los Blancos zespołem „reżimowym”, który zawsze był faworyzowany przez arbitrów.

– Chciałbym się odnieść do obecności klubu, na własną rękę, jako oskarżyciela prywatnego w procesie. Klubu, który twierdzi, że czuje się pokrzywdzony. Klubu, który zawsze był faworyzowany przez decyzje sędziowskie. Uznany został za drużynę reżimu. Ze względu na bliskość władzy politycznej i gospodarczej. Myślę, że warto pamiętać, że od siedmiu dekad większość prezesów Komitetu Technicznego Arbitrów to byli zawodnicy, byli piłkarze lub byli dyrektorami Realu Madryt. Przez 70 lat ludzie, którzy mianowali tych, którzy mieli wymierzać sprawiedliwość na boisku, byli byłymi socios, byłymi piłkarzami lub byłymi dyrektorami Realu Madryt. W niektórych przypadkach wszyscy jednocześnie. Niech ten klub wystąpi i powie, że czuje się pokrzywdzony przez najlepszy sportowo okres w historii Barcelony. Ten proces posłuży do ich zdemaskowania. To bezprecedensowe ćwiczenie z cynizmu – stwierdził Joan Laporta podczas swojego przemówienia.

Real Madryt odpowiedział Joanowi Laporcie

Prezydent FC Barcelony posunął się bardzo daleko, w opinii hiszpańskich dziennikarzy aż za daleko. W 2019 roku dziennikarz „Marki” Alfonso Ussia w swoim felietonie dotyczącym reżimowych rządów generała Franco napisał wprost: „Franco nigdy nie był fanem Realu Madryt (...) Santiago Bernabeu powiedział, że generał był fanem Paco Gento, jednak był całkowicie oddany FC Barcelonie, której ofiarował fortunę, by mogła odbudować Camp Nou. Był większym fanem FC Barcelony niż Gerard Pique”. Wiele osób przedstawia różną wersję zdarzeń, ale z uwagi na fakt, że Joan Laporta zaatakował bezpośrednio Real Madryt, Królewscy nie omieszkali odpowiedzieć, zamieszczając wymowny film.

Przytoczono w nim słowa prezydenta FC Barcelony i zadano pytanie „Kto naprawdę był reżimową drużyną?”, wyjaśniając, że to klub z Camp Nou odznaczył generała Franco trzema medalami oraz przypominając, że w 1965 roku został jego honorowym socio (członek klubu, który może jednocześnie decydować o jego losach). Ponadto przypomniano w nim, że stadion Camp Nou został zainaugurowany przez Franco oraz jego prawą rękę, czyli generała Jose Solisa Ruiza, a także, że FC Barcelona została trzykrotnie uratowana przed bankructwem dzięki trzem rekwalifikacjom Franco.

Real Madryt zaznaczył, że w czasach reżimu Bla ugrana ośmiokrotnie została mistrzami Hiszpanii i dziewięć razy zdobyli ówczesny Copa del Generalisimo, czyli dzisiejszy Puchar Króla. W czasach rządów Franco Los Blancos czekali na ligowy triumf ponad 15 lat. Pod koniec wspomnianego filmu przywołano słowa prezydenta Santiago Bernabeu, który wspomina: „Kiedy słyszę, że Real Madryt był drużyną reżimu, to sprawia, że mam ochotę nas**ć na ojca osoby, która to mówi” – słyszymy.

twitter

Gdzie w tym wszystkim jest Florentino Perez?

Działania Florentino Pereza są zasadniczo proste. Prezydent Realu Madryt, ani żaden inny, nie ma obowiązku publicznego wypowiadania się na temat problemów rywali, jednak ma prawo wyrazić oburzenie zaistniałymi okolicznościami. Mimo tego istnieje powód, dla którego szef Królewskich omija piekiełko, które wyłoniło się na powierzchnię Hiszpanii. Nazywa się Superliga. Zarówno Florentino Perez, jak i Joan Laporta jednogłośnie opowiadali się za powstaniem nowej ligi, w której udział brałyby najlepsze kluby świata, a wszystkie pozostałe miałyby możliwość awansu do niej oraz spadku.

Superliga została prawnie zaakceptowana, ale dotychczas poza Realem, FC Barceloną i Juventusem nikt nie dołączył się do projektu. Problem w tym, że w związku z zaistniałą sytuacją coraz mniej prawdopodobne jest, by marzenia Pereza i Laporty się ziściły. W styczniu 2023 roku Juventus został ukarany odjęciem 15 punktów w lidze za nieprawidłowości finansowe, a z najwyższych stanowisk odwołani zostali m.in. prezes Andrea Agnelli i Pavel Nedved (2,5-roczne zawieszenie), którzy byli dużymi zwolennikami Superligi. Nowym szefem Starej Damy został Gianluca Ferrero. Juventus wciąż ma iść ramię w ramię z potentatami z Półwyspu Iberyjskiego w celu utworzenia rozgrywek, ale czy to dalej możliwe?

Nietrudno zauważyć, że z wyjątkiem Realu Madryt zarówno FC Barcelona i Juventus w ostatnim czasie znajdują się na cenzurowanym i w związku z prowadzonymi dochodzeniami w ich sprawie, nie wiadomo, czy inne kluby będą w stanie im zaufać. Sprawa wciąż pozostaje otwarta, jednak milczenie Florentino Pereza ws. Blaugrany i Bianconerich jest bardzo wymowne. Temat Superligi w najbliższych tygodniach rozgrzeje się do czerwoności, a sprawy pomiędzy Królewskimi a Dumą Katalonii dopiero nabierają rozpędu. Antón Meana z „Cadena SER” stwierdził, że wyjaśnienia Joana Laporty nie przekonały klubów La Liga, co świadczy o tym, że prawdziwa hiszpańska telenowela dopiero się rozpoczyna.

Czytaj też:
Bezradna FC Barcelona. Robert Lewandowski znów bez trafienia
Czytaj też:
Real Madryt wypunktował Chelsea Londyn. Królewscy bliżej półfinału Ligi Mistrzów

Źródło: WPROST.pl / Twitter, Marca, Cadena SER