Piotr Urban dla „Wprost”: Od Barcelony można i należy wymagać, żeby wygrywała

Piotr Urban dla „Wprost”: Od Barcelony można i należy wymagać, żeby wygrywała

Robert Lewandowski
Robert LewandowskiŹródło:PAP/EPA / Adam Vaughan
Przez ostatnie lata Robert Lewandowski przyzwyczaił nas do tego, że gra w Lidze Mistrzów przynajmniej do kwietnia, albo nawet do maja. Tymczasem w tym sezonie przyszło mu jeszcze w lutym pożegnać się już nie z Champions League, ale nawet z niżej notowaną Ligą Europy. To spore rozczarowanie dla polskich kibiców. O tym, czy Barcelona z Lewandowskim zmierza we właściwym kierunku rozmawiamy ze znawcą futbolu hiszpańskiego, ekspertem Eleven Sports, Piotrem Urbanem.

W czwartek 23 lutego odbył się rewanż meczu 1/16 finału Ligi Europy UEFA między Manchesterem United a FC Barceloną. W pierwszym spotkaniu był remis 2:2 więc kwestia awansu wciąż była otwarta. Mimo świetnego początku spotkania i bramki Roberta Lewandowskiego, Czerwone Diabły strzeliły dwa gole i zapewniły sobie awans do kolejnej fazy tego europejskiego pucharu.

Dariusz Tuzimek, „Wprost”: Barcelona przegrała z Manchesterem United 1:2 i trzeba szczerze powiedzieć, że to zwycięstwo Anglików było w pełni zasłużone. Czy pana zdaniem Barcelona miała prawo w ogóle myśleć o awansie, skoro rywal był naprawdę silny, a trener Xavi nie mógł skorzystać z tak ważnych zawodników, jak Pedri, Gavi czy Ousmane Dembele?

Piotr Urban: To prawda, że „Czerwone Diabły” mają teraz swój dobry moment. Prawdą jest też to, że w Barcelonie zabrakło kluczowych graczy i że drużyna jest w przebudowie. Ale też nie szukajmy dla Katalończyków usprawiedliwienia na siłę. Powalczyli, to trzeba im przyznać, ale prawda jest taka, że od Barcelony można i trzeba wymagać, żeby wygrywała. Mało tego, żeby wygrywała także z silnymi rywalami, a nie tylko z Viktorią Pilzno. A mam wrażenie, że jest za dużo szukania wymówek, jak na taką markę jak „Barca”. Przypomnijmy, że ten klub wydał latem ponad 150 mln euro na wzmocnienia, bo prezes Joan Laporta uznał, że nie będzie szedł drogą spokojnego, zrównoważonego rozwoju, tylko sukces ma być tu i teraz. Od ręki! No więc to sam klub nałożył na siebie taką dodatkową presję, której teraz nie może podołać.

Myślę, że w Barcelonie powinni zacząć szukać rozwiązań, a nie łatwych usprawiedliwień, dlaczego im się nie powiodło w europejskich pucharach. Proszę zwrócić uwagę, że trener Manchesteru, Erik ten Hag, potrafił w drugiej połowie meczu odwrócić losy spotkania na korzyść swojego zespołu. A o szkoleniowcu FC Barcelony – Xavim, trudno to powiedzieć. Nie umiał odpowiednio zareagować, choć widział, że jego drużynie – w drugiej części meczu – nie idzie.

Nas najbardziej interesuje w FC Barcelonie oczywiście postawa Roberta Lewandowskiego. Jest z nim jakiś problem? Bo choć strzela gole, to od listopada nie gra już z takim entuzjazmem, jak to miało miejsce tuż po dołączeniu Polaka do katalońskiego klubu.

Tego, co się dzieje z Robertem na pewno bym nie nazwał problemem, bo to z pewnością zbyt mocne słowo. Przecież zdobywa bramki, daje punkty, przesądza o losach meczów. Ma już 25 goli zdobytych w tym sezonie dla Barcelony we wszystkich rozgrywkach, pewnie też zmierza po koronę króla strzelców La Liga.

Ale jednocześnie muszę przyznać panu rację, że jego gra wygląda teraz gorzej niż na początku sezonu. Jeszcze przed mundialem miał ten incydent, gdy wyleciał z boiska za czerwoną kartkę. Nie strzelił w klubie karnego, później to samo zdarzyło się w reprezentacji na mundialu w Katarze. W ogóle te mistrzostwa chyba bardzo „Lewego” sfrustrowały. Jest taki trochę nieswój, nie może wrócić do własnego, dobrego rytmu. Ale jestem pewien, że opinie o jego nieskuteczności to jednak przesada.

Martwi mnie za to fakt, że Robert czuje się gorzej, gdy jest przy piłce, gdy trzeba się przy niej utrzymać, zastawić przed rywalem i nie dopuścić do straty. Na początku sezonu robił to świetnie, teraz ma z tym elementem lekki kłopot. Na jego usprawiedliwienie dodam tylko tyle, że „Lewy” bardzo potrzebuje na boisku wsparcia ze strony kolegów z drużyny, a on go nie dostaje. Albo dostaje zbyt mało. On nie jest takim graczem jak Messi, który potrafi zrobić gola z niczego czy takim piłkarzem jak Kylian Mbappe, że zrobi rajd przez pół boiska. Robert potrzebuje partnerów do gry kombinacyjnej i ten element w grze Barcelony jest do poprawy.

Pewnie dlatego Lewandowski trochę się żalił po meczu z Manchesterem, że zbyt często jest tak, że jego drużyna, po strzeleniu gola, nie idzie po kolejne bramki, nie próbuje zdominować rywala, nie stara się go dobić. Łatwo wyczuć, że Robert chciałby, żeby „Barca” grała tak, jak grał Bayern Monachium. Bo tamten styl był idealny dla takiego egzekutora jak kapitan naszej reprezentacji.

I tu Robert ma rację. Bo w Barcelonie on ma bardzo mało – wypracowanych przez kolegów – okazji do zdobycia gola. Tych sytuacji jest mało w europejskich pucharach, ale też w lidze hiszpańskiej wcale nie jest lepiej. A przecież początek sezonu Barcelona miała dobry, drużyna szła w górę, Robert grał rewelacyjnie. Wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze.

Wtedy przyszedł wymagający test europejski w Lidze Mistrzów, który pokazał, że drużyna Xaviego to nie jest jeszcze skończony projekt. Mecze z silnymi rywalami, takimi jak Bayern Monachium czy Inter Mediolan, wskazywały, że „Barca” nie jest na tym samym poziomie. Szczególnie bolesne było to, że nie udało się ani razu wygrać z Włochami, a to wtedy nie był przeciwnik znajdujący się absolutnie poza zasięgiem Katalończyków. Inter przechodził wtedy kryzys, a i tak poradził sobie z Barceloną.

A co się stało ze słynnymi rzutami karnymi Roberta? Kiedyś wykonywał je spokojnie i pewnie, a teraz ta pewność gdzieś wyparowała. W meczu z Manchesterem też uderzył piłkę z jedenastu metrów w taki sposób, że co prawda wpadła ona do bramki, ale David de Gea był bliski obronienia tego karnego. Co się stało? Co tu się u Roberta popsuło?