Lech Poznań pokazał klasę i wypunktował rywala. Austria Wiedeń rzucona na kolana w LKE

Lech Poznań pokazał klasę i wypunktował rywala. Austria Wiedeń rzucona na kolana w LKE

Mikael Ishak
Mikael Ishak Źródło:PAP / PAP/Jakub Kaczmarczyk
Lech Poznań pokonał przed własną publicznością Austrię Wiedeń 4:1 i tym samym zdobył pierwsze punkty w Lidze Konferencji Europy. Bohaterami lechitów byli nie tylko strzelcy bramek, ale również Filip Bednarek. Golkiper mistrzów Polski uratował zwój zespół w kluczowym momencie.

Lech Poznań podczas tegorocznej przygody w europejskich pucharach nie miał szczęścia. Ostatecznie jednak zakwalifikował się do fazy grupowej Ligi Konferencji Europy, gdzie trafił na Villarreal, Austrię Wiedeń oraz Hapoel Beer Szewa. W pierwszej kolejce podopiecznym Johna van den Broma przyszło zmierzyć się z półfinalistą poprzedniej edycji Ligi Mistrzów. Kolejorz co prawda przegrał, ale po bardzo dobrym spotkaniu (3:4). Z całą pewnością takiej gry mistrzowie Polski nie muszą się wstydzić, w przeciwieństwie do tego, co prezentowali na początku obecnej kampanii.

Kolejnym rywalem lechitów była ekipa ze stolicy Austrii. Gospodarzami i faworytami tego starcia wydawali się poznaniacy, którzy w ostatnich tygodniach grają coraz lepiej. Mecz z Austrią Wiedeń to także część historii polskiego klubu i wspomnień z 2008 roku. To właśnie wtedy obie drużyny mierzyły się ze sobą, rywalizując w Pucharze UEFA. Wówczas po kapitalnym spotkaniu zwycięsko z tego pojedynku wyszli piłkarze Lecha Poznań, którzy niesieni wspaniałym dopingiem zwyciężyli 4:2 po dwóch trafieniach w dogrywce. Na listę wpisał się wtedy też Robert Lewandowski.

Miłe złego początki. Filip Bednarek bohaterem pierwszej połowy meczu Lech Poznań — Austria Wiedeń

Holenderski szkoleniowiec mistrzów Polski nie dokonał zbyt wielu korekt w wyjściowym składzie w porównaniu do ostatniego meczu ligowego z Pogonią Szczecin. Zdecydował się bowiem zmienić trzech zawodników. Tym razem postawił na Joela Pereirę, Nikę Kvekveskiriego oraz Joao Amaral, a na ławce rezerwowych posadził Barry'ego Douglasa, Radosława Murawskiego, a także Afonso Sousę.

Pierwszy kwadrans tej rywalizacji jest po prostu do zapomnienia. W poczynaniach obu zespołów widać było sporo nerwowości oraz niedokładności. Ponadto tempo gry było iście usypiające. Dopiero w 14. minucie doczekaliśmy się pierwszego uderzenia na bramkę. Michał Skóraś posłał idealne prostopadłe podanie do Joao Amarala, ten wpadł w pole karne, ale przeniósł piłkę nad poprzeczką.

Im było bliżej końca tej części spotkania, tym stawało się ono coraz ciekawsze. Goście na ataki Kolejorza odpowiedzieli wypadem Andreasa Grubera, któremu nie udało się zaskoczyć Filipa Bednarka. Po chwili miejsce miała niemal bliźniacza sytuacja. Gracze Johna van den Broma zareagowali bowiem najlepiej, jak tylko można było. W 27. minucie Joao Amaral kapitalnie obsłużył wychodzącego na wole pole Mikaela Ishaka. Szwed stanął oko w oko z bramkarzem Austrii Wiedeń i wykończył tę akcję ze stoickim spokojem.

Podobno pierwsze minuty po zdobyciu bramki, która daje prowadzenie w meczu, są najgorsze. W poczynania zespołu może wkraść się pewne rozluźnienie i tak też się stało i tym razem. Goście momentalnie rzucili się do ataku, który zamienili na gola. Matthias Braunoeder nie zastanawiał się dwa razy, będąc zupełnie niepilnowanym w polu karnym, huknął po ziemi i trafił. Trybuny na moment zamilkły.

W 35. minucie mogło być jeszcze gorzej. Gospodarze nadziali się na kolejną kontrę. Wracający Pedro Rebocho nieporadnie przyjmował piłkę, a później naprawiając swój błąd, sfaulował rywala. Sędzia podyktował rzut karny. Manfred Fischer ustawił sobie futbolówkę, uderzył, ale wspierany przez tysiące kibiców Filip Bednarek wyszedł z tego pojedynku zwycięsko.

Rewelacyjna druga połowa Lecha Poznań. Wszystko było pod kontrolą

W przerwie szkoleniowiec mistrzów Polski zdecydował się na jedną zmianę. Plan gry opuścił Pedro Rebocho, a jego miejsce na lewej stronie defensywy zajął Barry Douglas. Portugalczyk nie zaliczył udanego występu. Andreas Gruber kilkukrotnie dał mu się we znaki. Do tego sprokurował jedenastkę i otrzymał żółtą kartkę.

Lechici wyszli na tę drugą połowę bardzo zmotywowani. Szybko przejęli inicjatywę i kontrolę nad przebiegiem wydarzeń. Wysoki pressing podopiecznych Johna van den Broma sprawiał duże problemy graczom Austrii Wiedeń. Tuż po przerwie Joao Amaral próbował zaskoczyć bramkarza strzałem z dalszej odległości, ale Christian Fruechtl sparował piłkę na rzut rożny.

Szczególnie aktywna była prawa strona Kolejorza. Joel Pereira do spółki z Michałem Skórasiem konsekwentnie, raz po raz spędzali sen z powiek obrońcom austriackiej ekipy. Nie może więc dziwić fakt, że to właśnie ten duet ponownie wyprowadził poznaniaków na prowadzenie. Portugalczyk posłał rewelacyjne dośrodkowanie w pole karne do skrzydłowego Lecha Poznań, znajdującego się w miejscu, w którym zwykle jest Mikael Ishak.

Michał Skóraś pewnym strzałem pokonał golkipera rywali i ponownie udowodnił, że swoją grą zasłużył na powołanie do reprezentacji Polski. Było to jego drugie trafienie w Lidze Konferencji Europy. Gospodarze jednak nie zwolnili tempa i poszli za ciosem. Rywale z każdą sekundą odkrywali się coraz bardziej, co piłkarze Johna van den Broma starali się skrzętnie wykorzystywać.

W 76. minucie wynik tego spotkania ustalił Kristoffer Velde. Norweg z zimną krwią wykorzystał podanie kapitana mistrzów Polski. Kwadrans później 23-latek dokonał dzieła zniszczenia. Wykorzystał gapiostwo rywali i ustrzelił dublet, zapewniając swojej drużynie jakże cenne trzy punkty.

Czytaj też:
Mikael Ishak może odejść z Lecha Poznań. Co najmniej dwa kluby są zainteresowane