Lech Poznań zawiódł w meczu z Hapoelem Beer Szewa. Półtorej godziny bicia głową w ścianę

Lech Poznań zawiódł w meczu z Hapoelem Beer Szewa. Półtorej godziny bicia głową w ścianę

Sagiv Jezhekel i Kristoffer Velde
Sagiv Jezhekel i Kristoffer VeldeŹródło:PAP / Jakub Kaczmarczyk
Nie popisał się Lech Poznań w meczu Ligi Konferencji z Hapoelem Beer Szewa. Mimo że drużyna trenera van den Broma zdominowała rywali, nie potrafiła przekuć tego w zwycięstwo.

Lech Poznań stracił punkty w trzeciej kolejce fazy grupowej Ligi Konferencji Europy. Hapoel Beer Szewa zdecydowanie był drużyną, którą Kolejorz mógł pokonać, ale przez 90 minut bił głową w ścianę. Czasem na własne życzenie.

Lech Poznań – Hapoel Beer Szewa. Kolejorz dominował, ale nic poza tym

Lech mierzył się teoretycznie z najsłabszym przeciwnikiem z całej swojej grupy i długimi okresami rzeczywiście było to widać. W pierwszej połowie to głównie Kolejorz prowadził grę, tyle że niewiele dobrego z tego wynikało. Większość akcji gospodarzy kończyła się w momencie, kiedy należało dostarczyć piłkę do napastnika lub wypracować sobie pozycję do strzału. Tu trzeba oddać obrońcom rywala, że bronili się umiejętnie.

To jednak wymowne, że Ishak najgroźniejszą akcję przeprowadził, kiedy akurat zszedł na lewe skrzydło. Innym razem zabłysnął tam Velde, lecz znów jego centra nie dotarła do adresata. Na niewiele zdawały się również pojedyncze zrywy Skórasia. Dobre wejście prawą flanką zaliczył też Karlstroem, ale Pereira nie był w stanie jej wykończyć, jakby nie pozwoliła mu na to zbyt słaba technika.

Filip Dagerstal zmarnował najlepszą okazję

Druga połowa zaczęła się zdecydowanie lepiej dla podopiecznych van den Broma i aż trudno uwierzyć, że nie wyszli na prowadzenie, zanim upłynęła godzina gry. Dwie próby Velde to jeszcze nie były tak zwane „setki”, ale Dagerstal… On miał gola na nodze. Po tym jak jeden z defensorów Hapoelu złamał linię spalonego, defensor znalazł się oko w oko z bramkarzem i nawet nie trafił w światło bramki. Na szczęście dla gospodarzy Hatuel też przeniósł piłkę nad poprzeczką po swojej znakomitej indywidualnej akcji.

Po kilku zmianach ekipa z Beer Szewy zaczęła coraz odważniej dochodzić do głosu. Kilka razy zagotowało się okolicach pola karnego Kolejorza, raz zespół musiał nawet uratować Bednarek. W 82. minucie doskonałą okazję do zdobycia bramki zmarnował też Selmani, który uciekł Kwekweskiriemu. Piłkarz drużyny z Izraela skiksował z kilku metrów. Aż do ostatniego gwizdka nikt nie błysnął skutecznością, więc ostatecznie starcie Lecha z Hapoelem zakończyło się bezbramkowym remisem.

Czytaj też:
Grzegorz Krychowiak dodał zdjęcie i rozpętał burzę. To nie spodobało się fanom reprezentacji