Pyrrusowe zwycięstwo Lecha Poznań z Fiorentiną. Kibice Kolejorza mogą być z niego dumni!

Pyrrusowe zwycięstwo Lecha Poznań z Fiorentiną. Kibice Kolejorza mogą być z niego dumni!

Artur Sobiech i Michał Skóraś z Lecha Poznań
Artur Sobiech i Michał Skóraś z Lecha Poznań Źródło: Newspix.pl / Patryk Pindral/400mm.pl
Lech Poznań był bardzo bliski dokonania historycznego wyczynu. W wyjazdowym meczu z Fiorentiną Kolejorz odniósł zwycięstwo – niestety pyrrusowe. Polska drużyna stoczyła heroiczny bój, ale dwa błędy w końcówce zadecydowały o tym, że odpadła z Ligi Konferencji po ćwierćfinałach.

Nie ma co ukrywać – pierwszy mecz pomiędzy Lechem Poznań i Fiorentiną nie ułożył się po myśli polskiej drużyny. Kolejorz dostał wtedy bolesną lekcję futbolu, ponieważ przegrał aż 1:4. Już wtedy zespół był zdziesiątkowany z wielu powodów, a jakby tego było mało, tuż przed rewanżem okazało się, iż ze względów zdrowotnych Ishak nie jest gotowy na 90 minut i musi rozpocząć na ławce. Zadanie polegające na odrobieniu strat jawiło się zatem jako wyjątkowo trudne.

Afonso Sousa rozpoczął strzelanie w meczu Fiorentina – Lech Poznań

Zaskakująco to jednak nie gospodarze, lecz goście otworzyli wynik spotkania. W nieco przypadkowy sposób, aczkolwiek to już nie jest zarzut wobec poznaniaków. Dośrodkowanie Skórasia z prawej strony nie dotarło do adresata, ponieważ defensor włoskiej ekipy ubiegł Velde. Piłkę wybił jednak niefortunnie – trafiła ona wprost do Sousy, który nie namyślał się, uderzył i wyprowadził swój zespół na prowadzenie.

Po chwili niezłą okazję na skuteczny strzał z dystansu zmarnował wspomniany Velde. Niestety w dalszej części spotkania przerodziło się ono w „typowy mecz walki” – co chwilę ktoś kogoś ostro faulował, piłkarze obu drużyn reagowali gorączkowo, gra stała się rwana.

To powinien być rzut karny

To mogło skończyć się tragicznie dla Lecha, gdy Murawski staranował jednego z rywali we własnym polu karnym. Sędzia jednak z niewiadomych przyczyn nie dopatrzył się przewinienia, choć podyktowanie „jedenastki” przeciwko polskiej ekipie wydawało się oczywistym rozwiązaniem.

Z czasem pod bramką Bednarka zaczęło robić się coraz bardziej niebezpiecznie – zwłaszcza przy okazji stałych fragmentów. Serce fanów Kolejorza miało prawo zabić mocniej między innymi po uderzeniu Baraka głową, które ostatecznie okazało się niecelne. Po stracie Skórasia tuż przed polem karnym też niewiele brakowało do tragedii – Rebocho przeszkodził przeciwnikowi w ostatniej chwili.

Kristoffer Velde i Artur Sobiech dali nadzieję

Mniej więcej po godzinie gry Poznaniacy byli bliscy zaprzepaszczenia swoich nadziei, kiedy defensywa pozwoliła Bonaventurze podać prostopadle do Jovicia, a temu drugiemu wyjść niemalże sam na sam z Bednarkiem. Na szczęście gości napastnik nie uderzył zbyt precyzyjnie, więc golkiper zdołał obronić ten strzał, a po chwili obrońca wybił turlającą się do bramki piłkę.

Chwilę później podopieczni van den Broma wywalczyli rzut karny, gdy Terzić sfaulował Skórasia. Arbiter jeszcze wsparł się VAR-em i podyktował jedenastkę. Do stałego fragmentu podszedł Velde i podwyższył wynik na 2:0, a kilka minut później było już 3:0! Karlstroem przedarł się wtedy prawym skrzydłem, a następnie wyłożył futbolówkę Sobiechowi, który umieścił ją w pustej bramce.

Wynik meczu Fiorentina – Lech. Fatalny i kluczowe błędy

Niestety mniej więcej na kwadrans przed ostatnim gwizdkiem Fiorentina strzeliła swojego pierwszego gola tego wieczoru, a piątego ogółem w dwumeczu. Tragedia wydarzyła się tuż po rzucie wolnym – dośrodkowanie okazało się niecelne, lecz tak samo wybicie Murawskiego. Zagrał on wprost do Sottila, który uderzył bez przyjęcia i pokonał Bednarka.

twitter

Choć Lech starał się jeszcze odmienić losy starcia i próbował atakować resztkami sił, nie zdołał zdobyć bramki na 4:1, która dałaby dogrywkę. Zamiast tego w doliczonym czasie drugiej połowy Dagerstal popełnił fatalny błąd, który skończył się kontrą i trafieniem Violi na 2:3 autorstwa Castrovillego. W efekcie Fiorentina wygrała cały dwumecz 6:4 i to ona przeszła do półfinału Ligi Konferencji.

Czytaj też:
Raków Częstochowa znalazł następcę Marka Papszuna? To może być wielka sensacja
Czytaj też:
Korupcyjna przeszłość a praca w reprezentacji Polski. Łukasz Piszczek zabrał głos