Ogromne pieniądze za Haalanda. Ostateczny transfer coraz bliżej?

Ogromne pieniądze za Haalanda. Ostateczny transfer coraz bliżej?

Erling Haaland
Erling Haaland Źródło: Newspix.pl
Borussia Dortmund straciła już nadzieje na zatrzymanie genialnego 21-latka. O norweskiego napastnika biją się największe kluby na świecie. Na stole leżą ogromne pieniądze.

Odejście Erlinga Haalanda będzie poważnym ciosem dla Borussii Dortmund. Norweg w 18 meczach ligowych aż 16 razy wpisał się na listę strzelców. Dzięki takiemu dorobkowi 21-latek plasuje się na 3. miejscu w klasyfikacji strzelców. Zestawienie to otwiera Robert Lewandowski, który na swoim koncie ma już 29. bramek. Drugi jest Patrik Schick z Bayeru Leverkusen, który bramkarzy rywali pokonywał już 20 razy.

Haaland przebiera w ofertach. Najpewniejsza przyszła z Manchesteru City?

Wszystko wskazuje na to, że głównym kandydatem do pozyskania Haalanda jest Manchester City, którego trenerem jest Pep Guardiola. Według niemieckiego „Bilda” za Norwega trzeba będzie zapłacić niebotyczne 355 mln euro, mimo iż rynkowa wartość zawodnika szacowana jest na 150 mln euro. Jednak to nie kwota transferu a pieniądze, jakich żądają ojciec i agent zawodnika wzbudzają najwięcej kontrowersji.

Z informacji przekazanych przez niemiecki dziennik wynika, że Alf-Inge, ojciec 21-latka zażądał od 30 mln euro za podpis syna na umowie. Jeszcze większej kwoty, bo aż 40 mln euro prowizji domaga się Mino Raiola. Co jeśli transfer nie dojdzie do skutku? Jego umowa z BVB jest ważna do 2024 roku, więc zawodnik najpewniej pozostanie w Dortmundzie.

Haaland kolejnym piłkarzem z porcelany?

Mimo iż Haaland nikomu nie musi udowadniać, że jest napastnikiem najwyższej klasy, to wiele klubów trzy razy zastanowi się, zanim złoży ofertę transferową. Wszystko za sprawą licznych kontuzji, które mogą stawiać pod znakiem zapytania karierę młodego Norwega. Tylko w tym sezonie 21-latek opuścił aż 16 meczów Borusii Dortmund z powodu różnego rodzaju urazów, wśród których były m.in. problemy z mięśniem lędźwiowym.

Historia już nie raz pokazywała, że podatność na urazy torpedowała kariery wielu zawodników. Boleśnie przekonał się o tym m.in. pomocnik Marco Reus, który od wielu sezonów gra w barwach BVB, choć jego pozyskaniem go zainteresowanych było już przynajmniej kilka topowych klubów. Kolejny przykład to Garet Bale, który reprezentując barwy Realu Madryt w sezonie 2021/22 opuścił już prawie 30 spotkań, a na liście jego dolegliwości tylko w tym sezonie znalazły się zarówno urazy mięśniowe, jak i koronawirus.

Czytaj też:
Trudne negocjacje Roberta Lewandowskiego z Bayernem. Taki jest cel jego agenta