Początek sezonu 2023/24 w wykonaniu polskich skoczków narciarskich jest – delikatnie rzecz ujmując – nieudany. Choć przystąpiliśmy do niego w teoretycznie najsilniejszym możliwym składzie, to nie było skoczka, który nie zawodził w Ruce i Lillehammer. Z trójki liderów najsłabiej spisywał się Kamil Stoch. Zawodnik pochodzący z Zębu już po dwóch weekendach Pucharu Świata będzie pracował w trybie indywidualnym.
Logiczna decyzja dotycząca Kamila Stocha
Dowiedzieliśmy się o tym wieczorem 5 grudnia, gdy na oficjalnej stronie PZN pojawił się komunikat, a w nim cytat z samego Thomasa Thurnbichlera. Zdradził on, iż w najbliższym czasie 36-latek uda się na dwudniowy obóz w Eisenerz, w weekend odpocznie, a następnie rozpocznie treningi w Zakopanem, gdyż aktualnie na skoczni zżera go stres i potrzebuje spokoju. Docelowo miałby wrócić do kadry A na zawody w Engelbergu.
W środowisku decyzja ta została przyjęta ze zrozumieniem, ponieważ wyniki Kamila Stocha były bardzo rozczarowujące. W Ruce bowiem zajął 43. miejsce w pierwszym w konkursie, a do drugiego nawet się nie zakwalifikował. W Lillehammer było lepiej, ale tylko trochę, mówimy wszak o zajęciu 28. i 37. lokaty. W efekcie Polak na razie tylko raz wystąpił w drugiej rundzie konkursu i zdobył 3 punkty do klasyfikacji generalnej.
Sam skoczek mówił niedawno, iż nie widzi nic pozytywnego w swoich skokach. W związku z tym sztab szkoleniowy postanowił zareagować, co jednoznacznie skomentował Jan Winkiel na łamach „Przeglądu Sportowego”. Zdaniem działacza decyzja Thomasa Thurnbichlera była naturalna i logiczna. – Trener widzi potrzebę spokojnego treningu. Skocznie w Eisenerz są odpowiednio przygotowane. Dodatkowo to miejsce gwarantuje ciszę i możliwość skupienia się na treningu. Trzymam kciuki, żeby to przyniosło pożądane efekty – podsumował sekretarz generalny PZN.
Czytaj też:
„Coś poszło nie tak”. Piotr Żyła jako wyznacznik kryzysu polskiej kadryCzytaj też:
Adam Małysz drży o przyszłość polskich skoków. Padło zaskakujące porównanie