Sezon 2023/24 w Pucharze Świata nie rozpoczął się udanie dla polskich skoczków. Obecnie najwyższe miejsce w klasyfikacji generalnej zajmuje Dawid Kubacki (24. miejsce), a zaraz za nim plasuje się Piotr Żyła (25.). Ich strata do pierwszego Stefana Krafta wynosi już ponad 370 punktów. Pozostali członkowie zespołu spisują się jeszcze gorzej. Jak temu zapobiec? Teoretycznie najlepiej byłoby wrócić do Polski i tutaj, w domu, szlifować formę. W praktyce jest to niemożliwe, a powód kuriozalny.
Problem polskich skoczków
Głos w tej sprawie zabrał między innymi David Jiroutek, który niedawno przejął kadrę B po Macieju Maciusiaku. W rozmowie z portalem sport.pl wyjaśnił on, że powrót na Wielką Krokiew w Zakopanem będzie możliwy dopiero po 15 grudnia, ponieważ zepsuł się wyciąg. W Szczyrku z kolei jest problem z produkcją śniegu, więc trenowanie tam również pozostaje niemożliwe.
Igielit? Mijałoby się to z celem. Rozwiązaniem całej sytuacji mogłaby więc być nieco mniejsza skocznia również zlokalizowana w Zakopanem, lecz i z nią są kłopoty. Teoretycznie Biało-Czerwoni mogliby na niej ćwiczyć od 8 grudnia, aczkolwiek tego dnia (wypada on w piątek) nasi skoczkowie będą już rywalizować w Klingenthal.
Thurnbichler gryzie się w język
Trudno więc dziwić się selekcjonerowi reprezentacji Polski, który musi prowadzić naszą drużynę i podróżować po innych krajach, by normalnie trenować. Zdaniem Thomasa Thurnbichlera każdy z Polaków chciałby korzystać z naszych obiektów, zwłaszcza że aktualnie panuje typowo zimowy klimat, aczkolwiek w zaistniałej sytuacji nie ma innego wyjścia.
– Moglibyśmy skakać jedynie na 70-metrowym obiekcie. Nawet nie chcę tego komentować – mówił Austriak po niedzielnym konkursie w Lillehammer. Następne zawody odbędą się już nie w Norwegii, lecz we wspomnianym Klingenthal. Biało-Czerwoni udadzą się do Niemiec po jednej zmianie personalnej w zespole. Aleksandra Zniszczoła zastąpi Maciej Kot.
Czytaj też:
Adam Małysz nie jest tym zaskoczony. Porównał gwiazdę skoków do Kamila StochaCzytaj też:
Kamil Stoch zaapelował do kibiców. Skoczek wciąż w to wierzy