Decyzją Thomasa Thurnbichlera Maciej Kot zastąpił Aleksandra Zniszczoła w kadrze A. Doświadczony 32-latek nie zaliczy powrotu do reprezentacji Polski do udanych, gdyż w sobotę nie zdołał zakwalifikować się do konkursu w Klingenthal, a w kwalifikacjach do niedzielnego nie został dopuszczony do zawodów. Nietrudno dziwić się frustracji skoczka, który za niepowodzenie obwinia wyłącznie samego siebie.
Maciej Kot wytłumaczył się po dyskwalifikacji w Klingenthal
32-latek nie chciał wdawać się w szczegóły dyskwalifikacji. W rozmowie z dziennikarzami powiedział otwarcie, że jest pogodzony z karą, jaką otrzymał, a pierwsze obawy pojawiły się, kiedy został wezwany przez kontrolerów do sprawdzenia swojego sprzętu.
– Nie ma co wchodzić w szczegóły, bo to nigdy nie jest dobre, aby rozmawiać o sprzęcie. Niestety nie udało się poskakać. Wiadomo, że plan był inny. Wydaje mi się, że dobry, ale nigdy się nie dowiemy, jakby to wyglądało – powiedział Maciej Kot.
Maciej Kot wziął winę na siebie
Doświadczony skoczek przyznał, że kontrolerzy wyraźnie sprawdzają, co się dzieje na skoczni oraz obserwują zawodników siadających na belce. Skupiają się na kombinezonach oraz ich ułożeniu w tracie lotu, a także pozycji najazdowej.
– Podejrzewam, że nie spodobało mu się ułożenie kombinezonu. Czasami zaproszenie bywa losowe, ale czasami ma podejrzenie, coś konkretnego chce sprawdzić – dodał 32-latek.
Wkrótce Maciej Kot wróci do treningów i jego celem będzie skupienie się na seriach ocenianych, a nie treningowych, gdyż, jak twierdzi, te były zdecydowanie słabsze w jego wykonaniu. Na ten moment nie ma pewności, czy utrzyma miejsce w kadrze A, jednak liczy na to, że uda mu się wystąpić w następnych konkursach w Engelbergu.
Czytaj też:
Dawid Kubacki pozostaje optymistą. Przeanalizował swój skok w KlingenthalCzytaj też:
Były skoczek wierzy w Kamila Stocha. Zwrócił uwagę na jedną istotną rzecz