Aleksandra Kowalczuk nie jest jedną z tych zawodniczek, po których kibice spodziewają się, że z nadchodzących igrzysk olimpijskich na pewno przywiezie medal. Pomimo tego jej ewentualna nieobecność w Tokio i tak byłaby dużą stratą dla polskiej kadry. Jak podaje agencja PAP, nasza taekwondzistka miała pozytywny wynik testu na COVID-19, w związku z czym ważą się jej losy co do udziału w tej wielkiej imprezie sportowej. Kluczowy będzie rezultat trzeciego badania.
To nie pierwsza taka sytuacja Kowalczuk
Medialne doniesienia potwierdził również trener Waldemar Łakomy, o czym poinformowała redakcja Polsat News. – Pierwszy test dał wynik negatywny, a drugi pozytywny. Zrobiliśmy trzecią próbę i czekamy na jej wynik. Ona będzie decydująca. Co ciekawe Aleksandra miała już podobny przypadek około miesiąca temu. Na szczęście do Tokio może polecieć też nieco później, bo jej start zaplanowano dopiero na 26 lipca – tłumaczył szkoleniowiec.
Zawody w Tokio rozpoczną się trzy dni wcześniej.
Czytaj też:
Stoch znów zachwycił, Hula miał pecha. Jak wypadli Polacy w kwalifikacjach do Letniego Grand Prix?