Polscy siatkarze 30 września potwierdzili swoją dominację na świecie i obronili tytuł najlepszej drużyny globu. Osiągnięcia reprezentantów docenił Mateusz Morawiecki, obiecując 2 mln zł nagrody dla kadrowiczów oraz sztabu trenerskiego. W połowie października premier zarządził przekazanie dodatkowych 15 mln zł na rozwój dyscypliny. Pieniądze trafiły do Ministerstwa Sportu i Turystyki. Inaczej sytuacja ma się w przypadku premii obiecanej zawodnikom.
„Ministerstwo znalazło się w potrzasku”
Wysokość premii wypłacanej sportowcom jest regulowana przez rozporządzenie z 14 listopada 2017 roku. Wynika z niego, że każdy reprezentant za zdobycie mistrzostwa świata może otrzymać 27,6 tys. zł na głowę. Szef rządu obiecał z kolei średnio niemal 100 tys. zł dla każdego z reprezentantów. Oznacza to, że Witold Bańka by wypełnić obietnicę premiera, musiałby naruszyć własne rozporządzenie. A tego chce uniknąć. – Ministerstwo znalazło się w potrzasku. Po nowelizacji rozporządzenia wzrosłyby też nagrody za mistrzostwo świata w innych dyscyplinach. Minister może się tego obawiać – powiedział informator portalu gazeta.pl.
Co na to zawodnicy? Michał Kubiak jest przekonany, że „skoro obiecano nagrody za sukces osiągnięty w mistrzostwach świata, to prędzej czy później rząd dotrzyma danego słowa”. – Wedle mojej wiedzy kłopot jest w tym, jak formalnie te nagrody rozliczyć. Na razie wszystko jest w lesie, a osoby odpowiedzialne za rozwiązanie problemu trochę się ociągają. Nie sądzę jednak, aby ktokolwiek chciał złamać obietnice, które zostały publicznie złożone – dodał kapitan reprezentacji. Z informacji gazeta.pl wynika, że kancelaria premiera ponagliła już w tej sprawie resort sportu. Na rozwiązanie problemu nalegał też krajowy związek siatkówki.
Czytaj też:
NA ŻYWO: Polska – Czechy