Chelsea przystępowało do meczu z Manchesterem City z pozycji lidera. Przed spotkaniem delikatnym znakiem zapytania była forma piłkarzy Guardioli, ponieważ w poprzedniej kolejce The Citizens bezbramkowo zremisowali z Southampton, a taka sytuacja nie wydarzyła się od 47 spotkań.
Piłkarskie szachy w pierwszej połowie
W pierwszej połowie hit 6. kolejki Chelsea - Manchester City rozczarował. Gospodarze nie oddali nawet jednego niecelnego strzału na bramkę rywali. Obywatele natomiast owszem uderzyli piłkę sześć razy, ale żadna z tych prób nie była w światło bramki. Grę prowadzili podopieczni Pepa Guardioli i na palcach jednej ręki można było policzyć próby kontrataku piłkarzy Thomasa Tuchela.
Większe emocje w drugiej odsłonie
Wiadomo było, że do rozkręcenia meczu potrzebna była bramka w wykonaniu którejś z drużyn. Gola zdobyli w końcu zawodnicy Manchesteru City, którzy, patrząc obiektywnie na przebieg spotkania, bardziej na niego zasługiwali. Autorem trafienia był Gabriel Jesus, który wykorzystał sytuacyjną piłkę w polu karnym. Brazylijczyk oddał strzał po tym, jak niechcący przejął on piłkę po uderzeniu kolegi z drużyny Joao Cancelo. Piłkarz z dziewiątką na plecach niewiele myśląc strzelił i po lekkim rykoszecie piłka wpadła do siatki.
Druga połowa charakteryzowała się większą żywotnością w szeregach obu drużyn. Nie zmienia to jednak faktu, że Chelsea ofensywnie praktycznie nie istniała, ponieważ nie zdołała oddać ani jednego celnego strzału na bramkę przeciwnika. Mecz ostatecznie zakończył się wynikiem 1:0 dla Manchesteru City, który tym samym zrównał się punktowo w tabeli właśnie z The Blues.
twitterCzytaj też:
Warta Poznań mierzy się z Zagłębiem Lubin. O której oglądać spotkanie?