Po tym, jak FIFA i UEFA zawiesiły Rosję w rozgrywkach międzynarodowych, reprezentacja Polski awansowała do finału baraży przed mistrzostwami świata. W meczu, którego stawką będzie awans na mundial w Katarze, Biało-Czerwoni zagrają ze Szwecją lub Czechami. I chociaż nie są to drużyny z absolutnej światowej czołówki, to Czesław Michniewicz nie lekceważy żadnego z naszych potencjalnych rywali.
Reprezentacja Polski. Czesław Michniewicz o szansach Polaków
Selekcjoner w rozmowie ze sportowy24.pl stwierdził, że jego podopieczni nie będą faworytem finału baraży. – Myślę, że szanse rozkładają się 50 na 50, niezależnie od tego, czy będą to Szwedzi, czy Czesi. Mamy atut w postaci własnego boiska, ale rywal nie wyjdzie na Stadion Śląski na miękkich nogach – zaznaczył.
Michniewicz nie ukrywa, że uważnie przeanalizował grę Szwedów i Czechów. – Szwedów oglądałem przez cały tydzień, Czechów – przez kolejny. Oba zespoły są równie mocne i trudne z naszej perspektywy. Obydwa wyszły z grupy na mistrzostwach Europy, z których my odpadliśmy po pierwszej fazie. Także to pokazuje skalę trudności zadania, przed którym staniemy – tłumaczył.
Po co Polsce mecz ze Szkocją?
Mecz barażowy poprzedzi spotkanie towarzyskie, w którym Polacy prawdopodobnie zmierzą się w Glasgow ze Szkocją. Jak zauważył Michniewicz, jest to jedyna dostępna drużyna, która nie miała zaplanowanego na 24 marca meczu. Przy okazji szkoleniowiec odpowiedział na pojawiający się w mediach argument, że rozegranie sparingu niesie ze sobą ryzyko kontuzji wśród piłkarzy.
Potrzebujemy przetarcia. Grzegorz Krychowiak nie gra w klubie, Tomek Kędziora też nie, więc gdybym chciał ich wystawić w meczu ze Szwecją, to byłaby wielka niewiadoma. Jeśli jednak zagrają ze Szkotami, to zobaczę, czy mogę na nich liczyć – podkreślił.
Z wypowiedzi selekcjonera wynika, że w meczu ze Szkocją jego podopieczni zagrają ustawieniu, które w kolejnych dniach może zostać jeszcze skorygowane. To będzie zależało od dyspozycji poszczególnych piłkarzy, a roszad można spodziewać się chociażby na lewym wahadle, gdzie w grze o miejsce w podstawowym składzie pozostają Arkadiusz Reca, Maciej Rybus i Tymoteusz Puchacz. – Nie jest to grupa, w której byłby zdecydowany lider – zauważył Michniewicz.