Bruk-Bet Termalica Nieciecza absolutnie zaskoczyła wszystkich, ponieważ zaliczyła już w pierwszej połowie trzy trafienia, które zupełnie rozmontowały Śląsk Wrocław. Trzeba jednak podkreślić, że przynajmniej dwa gole były bardziej błędem gospodarzy, niż przebłyskiem geniuszu Termaliki.
Termalica zaczęła mecz koncertowo
Pierwsza bramka dla Termaliki padła w 11. minucie. Po paru ładnych podaniach Tomas Poznar tyłem do bramki przeciwnika wystawił piłkę Michalowi Hubinkowi, a ten oddał celny strzał po ziemi w prawy dolny róg bramki. Parę minut później zupełnie nie popisał się obroną bramkarz wrocławian, który zamiast złapać piłkę, „wypluł” ją przed siebie. Ta odbiła się od biegnącego za akcją Murisa Mesanovicia. Bośniak przy odrobinie szczęścia opanował futbolówkę i z bramkarzem za plecami wpakował ją do siatki.
Po kolejnych sześciu minutach fatalny błąd popełnił Wojciech Golla, który po dośrodkowaniu piłki z prawej strony, własną głową skierował ją do siatki i zaserwował swoim kolegom bramkę samobójczą. W 20. minucie spotkania na stadionie we Wrocławiu był już wynik 3:0 dla znajdującej się w strefie spadkowej Termaliki. Jeszcze przed końcem pierwszej połowy drugą żółtą kartkę ujrzał Mark Tamas i pożegnał się z boiskiem. Na kolejne 45 minut wrocławianie musieli wyjść w 10 i z trzema bramkami straty…
PKO BP Ekstraklasa. Drugiej połowy w sumie mogłoby nie być
Druga połowa przyniosła raptem jedną bramkę dla Termaliki, mimo że ta grała z przewagą jednego zawodnika. Do 88. minuty jedyny celny strzał na bramkę został oddany przez osłabiony Śląsk. Spotkanie skończyło się wynikiem, ustanowionym w 20. minucie (3:0 dla Termaliki). Słonie potrzebowałyby dużo szczęścia i wiele wspaniałych wyników, wy wydostać się ze strefy spadkowej, ale taka miażdżąca wygrana dała trochę radości kibicom.
Czytaj też:
Arsenal – Manchester United. Niesamowite emocje w Londynie! W tym meczu ciągle coś się działo