Reprezentacja Polski była bezradna w starciu z Holandią i zasłużenie przegrała 0:2. W końcówce czwartkowego meczu nie brakowało jednak emocji. Pięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry doszło do starcia Wouta Weghorsta z Wojciechem Szczęsnym. Polski bramkarz został kopnięty oraz nadepnięty, co wywołało w nim prawdziwą wściekłość. Dopadł do Holendra, popychając go. Stracił panowanie nad sobą. To jeden z obrazków, który polscy kibice najlepiej zapamiętali z tego spotkania.
Wojciech Szczęsny szczerze o starciu z Holendrem. Nie ma mu za złe
Sztab informował, że golkiper Juventusu lekko ucierpiał. Odczuwał silne bóle głowy, a do tego na jego ręce widoczne były ślady korków rywala. Mimo to nie ma przeciwwskazań, aby nie zagrał on w decydującym o utrzymaniu w Lidze Narodów meczu przeciwko Walii. W sobotę 24 września wziął udział na przedmeczowej konferencji prasowej.
Dziennikarze zapytali go tę sytuację. Na wstępie przyznał, że nadal odczuwa skutki tego zdarzenia. – Odczuwam. Mocno. Nie na tyle mocno, żeby jutro nie móc grać w meczu – powiedział, a po chwili dodał. – Bardzo rzadko tracę nerwy na boisku, zdarzyło mi się to chyba pierwszy raz w karierze. Uważam, że są sytuacje, w których nie ryzykuje się zdrowia przeciwnika. Przy prowadzeniu 2:0, dwa miesiące przed mundialem, to zdrowie przeciwnika jest troszkę ważniejsze, a nie pokazanie swojego charakteru – wyznał szczerze Wojciech Szczęsny.
Zamykając ten temat, powiedział, że po ostatnim gwizdku sędziego podszedł do Wouta Weghorsta i podał mu rękę. Zapewnił też, że nie kryje do niego żadnego żalu. Oboje nie mają już do siebie żadnych pretensji, gdyż była to spontaniczna, bardzo emocjonalna reakcja.
Czytaj też:
Czesław Michniewicz szykuje sensacyjną zmianę. Tak ma wyglądać skład Polaków