Antybohaterami krótkich filmików, opublikowanych w social mediach rosyjskiego nadawcy Okko Sport, są Alejandro Balde i Sergi Roberto. Obaj piłkarze z szerokimi uśmiechami dziękują kibicom z Rosji za ich wsparcie. Balde wyraża nadzieję, że „niedługo się zobaczą”.
Powiedzieć, że czas na nagrywanie takich materiałów jest nieodpowiedni, to nie powiedzieć nic.
– Proponujemy, abyście następny mecz domowy rozegrali na naszym stadionie. Wasi okupujący nas przyjaciele już „przygotowali” stadion – napisano na facebookowym profilu Desny Czernihów. Rosyjskie pociski zniszczyły obiekt ukraińskiego zespołu, który nie przystąpił do ostatniego sezonu rozgrywek ligowych.
Inne ukraińskie kluby, w tym Szachtar Donieck i Dynamo Kijów, też dołączyły do licznych krytyków hiszpańskich zawodników i całego klubu. Metalist zaprosił katalońską drużyną do Charkowa.
– Od Rosji, którą kochają, dzieli nas kilkadziesiąt sekund loty rakiety – napisał klub na swoim profilu.
Wpisy kolejnych drużyn z Ukrainy okraszone zostały wymownymi fotografiami rannych ukraińskich żołnierzy i zniszczonych przez rosyjskie pociski ukraińskich miast.
Zaczepiany przez dziennikarzy, Robert Lewandowski starał się bronić kolegów, sugerując, że mogli nie wiedzieć, kto ich nagrywa. Tłumaczenie można by było kupić – w natłoku marketingowych zobowiązań zawodnicy niektóre rzeczy robią machinalnie – gdyby wprost nie użyli w nagraniach słowa „Rosja”. Poza tym pozdrowienia nie zostały wypuszczone na ich prywatnych kanałach, więc po drodze powinni zainterweniować ludzie odpowiedzialni w FC Barcelonie za kontakt z mediami.
Problemu w ogóle by nie było, gdyby rosyjskiemu nadawcy nie sprzedano praw do transmitowania rozgrywek ligi hiszpańskiej. Dziennikarze stacji nie byliby wtedy uprzywilejowani w kontaktach z piłkarzami. Ale La Liga, podobnie jak inne prestiżowe rozgrywki i duże międzynarodowe turnieje, z mundialem włącznie, rosyjskiego rynku telewizyjnego odpuszczać nie chce. Chwalebnymi wyjątkami są na tym polu angielska Premier League i francuska Ligue 1, które w ubiegłym roku zawiesiły umowy z rosyjskimi nadawcami.
Tymczasem liga hiszpańska nie tylko sprzedaje prawa do pokazywania meczów w Rosji, ale współpracuje też z rosyjskim bukmacherem 1XBET. Jego logo jest widoczne na stadionowych bandach reklamowych.
Siedziba firmy formalnie znajduje się na Cyprze, ale za jej założeniem stoją rosyjscy biznesmeni. W tym co najmniej jeden z przeszłością w administracji publicznej. Po wyjściu na jaw, że firma nie wypłaca wygranych swoim klientom, oferuje nielegalne zakłady, a do tego jej właściciele wyprowadzają pieniądze na swoje prywatne konta, kilka państw wyrzuciło ją ze swoich rynków, a część sponsorowanych przez nią drużyn, w tym Chelsea i Liverpool, wycofało się ze współpracy.
Główni udziałowcy mają też problemy z prawem w samej Rosji – stąd przeprowadzka na Cypr – ale 1XBET i kilka innych powiązanych z nią firm bukmacherskich, nadal działa na rosyjskim rynku.
Rosyjski rodowód, śliskie interesy i nieciekawa reputacja bukmachera, nie odstraszają nie tylko La Ligi, ale też FC Barcelony. Zespół z Katalonii ma podpisany kontrakt z 1XBET, gwarantujący mu 9 milionów euro rocznie. Włodarze klubu wprost przyznają, że nie widzą podstaw, by umowę zrywać.
Obiekcji nie mieli też najwidoczniej działacze PSG i Lille. Oba francuskie kluby dopiero co nawiązały współpracę z szemranym sponsorem.
Gesty wsparcia dla Ukrainy – tak. Odrzucenie rosyjskich pieniędzy – nie.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.