Choć Ewa Swoboda zameldowała się w finale biegu na 100 metrów, nie udało jej się wywalczyć medalu. Nie była faworytką, aczkolwiek na swój rezultat nie powinna narzekać, ponieważ trzeci raz w karierze zeszła poniżej 11 sekund. Na mecie zameldowała się z czasem 10,97, który dał jej szóste miejsce. Był to wynik bliski jej rekordu życiowego, wynoszącego 10,94 sekundy.
Ewa Swoboda świetnie zaprezentowała się w finale biegu na 100 metrów
– Cieszę się w ogóle, że dałam radę wystąpić w tym finale. Rozstawaliśmy się w takim stanie, nie było za dobrze. Potem dwie panie powiedziały mi, że jednak pobiegnę w finale. Załatwili mi meleksa, kredkę trochę udało mi się poprawić, bo nie wyglądałam za dobrze – powiedziała Polka na antenie TVP Sport, która w cudownych okolicznościach awansowała do finału. To, co wydarzyło się w Budapeszcie, było bowiem niesamowite. Początkowo zmierzono jej wynik o jedną tysięczną za mały, by wywalczyć promocję. Następnie sędziowie jednak zrobili wyjątek i pozwolili jej wystartować w wyścigu o medale, gdyż wspomniana różnica była tak znikoma, że praktycznie żadna.
– Niesamowite przeżycie. To jest jeden z najgorszych i najpiękniejszych dni w życiu. Połowa serduszka była złamana, bo początkowo nie weszłam do finału, a teraz jednak jestem szósta. Strasznie się cieszę! Chciałam być przynajmniej ósma, pokonałam tę zawodniczkę, którą chciałam pokonać. I kto teraz był lepszy nie tylko o jedną tysięczną? – zażartowała w rozmowie z Aleksanderm Dzięciołowskim.
– Trenerka powiedziała mi, że to jest moja życiowa szansa i drugiej takiej mogę nie dostać. Jakoś się zebrałam, ale w jak jechałam meleksem, to dalej chciało mi się płakać. Potem weszłam na ten stadium i powiedziałam sobie: „Albo teraz, albo nigdy”. Kurczę, jestem szósta, super! – zakończyła. Na podium znalazły się kolejno Richardson (10,65 sekundy), Jackson (10,72) i Fraser-Pryce (10,77).
Czytaj też:
Trwają mistrzostwa świata w lekkoatletyce. Oto program startów Polaków na 22 sierpniaCzytaj też:
Mamy to! Dla Natalii Kaczmarek to była niemal formalność