Szymon Krawiec, Paulina Socha-Jakubowska: Co się zmieniło od tamtego złota?
Aleksandra Mirosław: Którego?
Tego olimpijskiego, najważniejszego.
Z jednej strony, bardzo wiele się zmieniło. Z drugiej, nadal staram się pozostać tą samą Olą, którą byłam przed igrzyskami. Zdecydowanie zwiększyła się moja popularność, rozpoznawalność tutaj w kraju, w miejscach publicznych. To jest naprawdę bardzo miłe. Gdyby ktoś mi powiedział wtedy, kiedy wygrywałam swoje pierwsze mistrzostwa świata w 2018 r., że dojdę do tego etapu, w którym jestem teraz i że będę odbierać statuetkę Człowieka Roku, to chyba bym nie uwierzyła. Moje marzenia aż tak daleko nie sięgały.
Z czego jest pani najbardziej dumna? Nie pytamy już tutaj o osiągnięcia sportowe i kolejne medale, które trafiają do kolekcji, ale o samą pracę, jaką pani wykonała.
Chyba najbardziej z tego, że ciągle mam to poczucie, że się rozwijam. Jako człowiek, jako zawodnik, co, tak naprawdę, po tylu latach kariery, bo to jest już 18. rok kiedy się wspinam i startuję w zawodach, nie jest takie oczywiste.
Czasami bywa ciężko. Ale patrząc na to z perspektywy czasu – są te wszystkie medale, ale są też przegrane, które były cennymi lekcjami, czymś, co mnie rozwijało.
Też dzięki temu jestem dzisiaj tym, kim jestem. Ale też wiem, że gdybyśmy się spotkali za rok, za dwa, za pięć czy za 10 lat, to będę jeszcze zupełnie innym człowiekiem.
Złoty medal nie stanie się ciężarem?

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.