Kapitalne znaczenie miało otwarcie. Resovia systematycznie budowała przewagę na dobrych zagrywkach i atakach ze skrzydeł. Skra nie odpuszczała ani na moment, ale oddawała punkty po błędach na siatce i na zagrywce. Po rzeszowskiej stronie świetną partię rozgrywał Gyorgy Grozer. „Dżordż" raz huknął serwem (125 km/h), raz skutecznie atakował. Resoviacy prowadzili 24:19, ale w końcówce najedli się strachu. Na zagrywce stanął Bartosz Kurek i zrobiło się tylko 24:23. Na szczęście dla miejscowych ostatnia zagrywka Kurkowi nie wyszła.
W drugim secie początkowo role się odwróciły – Skra poprawiła jakość gry, uzyskała przewagę, a Resovia ją uparcie ścigała. Wyrównała w połowie tej odsłony. Potem raz jedni prowadzili, raz drudzy. Po bloku i ataku Grozera, który napędzał akcje miejscowych, notowano 23:20. Na finiszu Resovia pokazała więcej opanowania oraz zimnej krwi i kibice entuzjastycznie skandowali „jeszcze jeden, jeszcze jeden". Od historycznego tytułu mistrza Polski dzielił Resovię tylko jeden set.
Emocje i nadzieje na „gorącym" Podpromiu rosły z minuty na minutę. Grozer na dobre rozstrzelał się na zagrywce. Palnął trzy asy, przebił bezpańską piłkę, która spadła w boisko, obił blok i było 7:2. To była dobra zaliczka na mistrza, ale nie gwarantująca jeszcze niczego. - Wierzymy do końca – mobilizował podczas przerwy swoją drużynę Jacek Nawrocki. Po obu stronach siatki grała ambicja, determinacja i nerwy. Resovia uciekła na 21:14. Skra już jej nie powstrzymała. Podpromie eksplodowało radością. Stolica polskiej siatkówki jest w Rzeszowie.
Asseco Resovia Rzeszów - PGE Skra Bełchatów 3:0 (25:23, 25:21, 25:15)
Resovia: Lukas Tichacek, Oleg Achrem, Piotr Nowakowski, Grzegorz Kosok, Gyorgy Grozer, Paul Michael Lotman - Krzyszof Ignaczak (libero) - Adrian Gontariu, Marco Bojic. Trener Andrzej Kowal.
Skra: Miguel Falasca, Michał Winiarski, Daniel Pliński, Karol Kłos, Mariusz Wlazły, Bartosz Kurek - Paweł Zatorski (libero) - Paweł Woicki, Marcin Możdżonek, Michał Bąkiewicz. Trener Jacek Nawrocki. (PAP)
zew, PAP