- Cieszę się, że mogę rozegrać trzeci ćwierćfinał tu w Wimbledonie, tym bardziej, że zawsze ciężko się gra przeciwko komuś, kogo się zupełnie nie zna i nigdy wcześniej się nie widziało. Właściwie obejrzałam tylko część jej seta w poprzedniej rundzie z Nadią Pietrową. Po dzisiejszym meczu wiem, że jest naprawdę dobrą zawodniczką. Mimo że jest niewysoka atakuje każdą piłkę i gra ciekawy, bardzo szybki tenis, dzięki któremu może się znaleźć w spokojnie w czołowej dwudziestce rankingu - powiedziała 23-letnia krakowianka.
- Trzeba przyznać dziewczynie, że chyba miała tu swój turniej życia, bo jednak rozegrała kilka świetnych meczów, a wcześniej jeszcze przeszła eliminacje. Ma super rękę, bardzo szybką, chyba jedną z szybszych. Jeszcze nie skończyłam serwisu czy returnu, a piłka już przechodziła mi z powrotem, więc w niektórych momentach było naprawdę ciężko - oceniła.
Mecz toczył się na korcie numer dwa, przy dość niskiej temperaturze, okresowo padającej mżawce i dość silnym wietrze, który towarzyszy zmaganiom tenisistów od kilku dni.
- Grało się już w gorszych warunkach, więc dzisiejsze jakoś szczególnie mi nie przeszkadzały. Do tenisa pogoda nie była chyba taka zła. Grunt, że mocno nie padało. Myślę, że gorzej wiało już w ubiegłym tygodniu. Z wiatrem nigdy nie wiadomo. Czasem faktycznie przeszkadza, na przykład przy serwisie, ale czasem jest taki dzień, że się udaje go wykorzystać - powiedziała Radwańska.
Kolejną rywalką Polki będzie Rosjanka Maria Kirilenko (nr 17.), z którą ma bilans meczów 5-2, a wcześniej przez dwa sezony grały razem w deblu.
- Znam się dobrze z Marią, grałyśmy ze sobą już kilka razy; ostatnio chyba dość dawno temu i nie mogę sobie przypomnieć wyniku ani miejsca. Na pewno jeszcze nie grałyśmy ze sobą na trawie. Każdy mecz jest inny: inna nawierzchnia, inne piłki, inne okoliczności. Nie ma też wpływu to, że się z Marią dobrze znamy i że wiele razy występowałyśmy razem w deblu. Widać, że ta trawa jej pasuje w tym roku, bo skoro jest w ćwierćfinale, to musiała zagrać cztery dobre spotkania tutaj. Na tym etapie nie ma już słabych rywalek - zaznaczyła Radwańska.
W niedzielę tradycyjnie w Wimbledonie była przerwa w rozgrywkach, a dotychczas krakowianka grała w singlu co drugi dzień. Tym razem kolejny pojedynek czeka ją dzień po dniu, czyli 3 lipca.
- Faktycznie, lepiej jest mieć dzień przerwy, ale ważne jest, że dzisiaj nie grałam trzech setów, bo jednak trawa wchodzi w nogi i to się czuje. Zapowiada się ciekawy i trudny mecz, bo Maria się świetnie porusza po korcie. Do tego jest bardzo waleczna i nigdy nie odpuszcza. Na razie jest kolejny mecz i nie wybiegam myślami dalej. Nie analizuję szans i sytuacji w drabince. Ile razy już wydawało się, że jest szansa, a potem wychodziło inaczej, niż się oczekiwało - uważa Polka.
- Na pewno szanse rosną, gdy gra się przeciwko komuś spoza pierwszej dziesiątki rankingu, ale nie bawię się nigdy w gdybanie. Tak naprawdę większa presja jest zawsze na wyżej sklasyfikowanej zawodniczce, a ta z niższym rankingiem nie ma wtedy nic do stracenia, więc gra się jej łatwiej. Najgorszą stroną presji, gdy jest się faworytką, jest to, że czasem drży ręka, więc nie zawsze się gra najlepszy tenis. Dobra strona to motywacja, która powoduje, że daje się z siebie wszystko do samego końca i stara się najlepiej, jak tylko potrafi - zaznaczyła Radwańska.
sjk, PAP