- Nie wiem jeszcze co było przyczyną śmierci. Jurek poczuł się źle, kiedy przyszły upały - powiedział Marek Kulej, który jest lekarzem. Legendarny bokser zmarł o godz. 18.15 w Mazowieckim Szpitalu Bródnowskim w Warszawie.
Wracał na prostą
W grudniu słynny pięściarz doznał rozległego zawału podczas benefisu Daniela Olbrychskiego w Warszawie. Potem przechodził codzienną, żmudną rehabilitację. Pracował z fizjoterapeutą i logopedą. Jak mówił wówczas jego syn Waldemar, ojciec wracał na prostą, było coraz lepiej.
Zimą był na Balu Mistrzów Sportu Warszawy, uczestniczył w wielu imprezach. Był nawet na Pikniku Olimpijskim w Warszawie 26 maja. Mimo że nie był już tak żywiołowy jak kiedyś, chodził o własnych siłach, mówił, śmiał się. Wszyscy myśleli, że jego stan się systematycznie poprawia, a on sam do rehabilitacji podchodził jak do treningów - z wielką sumiennością, starannością i zaangażowaniem.
"Wyglądał bardzo źle"
Ponownie trafił do szpitala ok. dwóch tygodni temu. - Wyglądał bardzo źle. Parę dni wcześniej się z nim widziałem i nic nie zapowiadało pogorszenia stanu jego zdrowia. Gdy dowiedziałem się, że ze szpitala wyszedł na własne żądanie, trochę się zdziwiłem, ale miałem iskierkę nadziei, że może to znak, iż lepiej się poczuł - przyznał jego wieloletni przyjaciel Wiesław Rudkowski.
Bokser, mówca, poseł
- Ludzie zapamiętają go nie tylko jako znakomitego sportowca - był wspaniałym mówcą, komentatorem sportowym, posłem na Sejm - dodał prezes Polskiego Związku Bokserskiego.
Jerzy Kulej urodził się 19 października 1940 roku w Częstochowie. Oprócz dwóch złotych medali igrzysk olimpijskich (Tokio 1964 i Meksyk 1968), w dorobku miał tytuły mistrza (1963, 1965) i wicemistrza Europy (1967). Ośmiokrotnie był mistrzem kraju (1961-1970).
zew, PAP