Skąpe kostiumy kąpielowe i słońce są jedną z wizytówek tej dyscypliny. Jednak tym razem górę wziął rozsądek, bowiem gra w temperaturze ok. 17 stopni Celsjusza w tradycyjnych strojach byłaby dość karkołomna. Bikini zastąpiły T-shirty, legginsy, dłuższe spodenki, a wszystko, żeby utrzymać przez cały mecz ciepłotę mięśni.
W sobotę Amerykanki Kerri Walsh-Jennings i Misty May-Treanor, które maja szansę na trzecie z rzędu olimpijskie złoto, pokonały w pierwszym meczu Australijki Natalie Cook i Tasmin Hinchley 21:18, 21:19. To spotkanie rozpoczęło się o godzinie 23.
"Żegnaj bikini" - zatytułował fotostory z tego pojedynku tabloid "The Sun". W krótkim tekście dziennikarz przekonuje, że "tak miły dla oka sport, zupełnie traci wdzięk i seksapil, gdy zgrabne sylwetki znikają pod warstwami tekstyliów".
Na usprawiedliwienie zawodniczek cytuje wypowiedź Walsh-Jennings: "Jest zimno, więc czego się spodziewaliście? W końcu to Londyn i była prawie północ".
Główne boisko z trybunami na 15 tysięcy kibiców powstało na Horse Guards Parade - największym placu defilad, tuż przy Buckingham Palace w centrum miasta. Organizatorzy oczekują, że rywalizację w tej coraz bardziej popularnej w Wielkiej Brytanii dyscyplinie sportu obejrzy na żywo ponad pół miliona widzów.
Dla podsycenia zainteresowanie siatkówką plażową w sierpniu 2011 roku w Londynie odbyły się zawody, które jednocześnie były turniejem testowym dla organizatorów igrzysk.
"Wiele zrobiono przed igrzyskami, żeby zainteresować nas półnagimi dziewczynami odbijającymi piłkę na piasku. Jednak co z tego, skoro ktoś wymyślił, że zamiast w słońcu będą grać przy sztucznym świetle i w chłodzie, które nie sprzyjają odsłanianiu wdzięków" - skomentował pierwszy dzień zmagań na Horse Guards Parade dziennik "The Mirror".mp, pap