W dogrywce, przy stanie 7:0 dla Azjaty, Zagrodnik wykonał akcję, po której na tablicy świetlnej pojawił się ippon. To oznaczało jego zwycięstwo i tym samym pierwszy medal dla Polski w tej dyscyplinie od 16 lat; w 1996 roku w Atlancie na najwyższym stopniu podium stanął Paweł Nastula, a drugie miejsce zajęła Aneta Szczepańska.
- Sędziowie są wszechmocni i mogą odwołać swą decyzję (zmienili na waza-ari, czyli w tym momencie był remis), nie czuję się przez nich skrzywdzony. Mogli przyznać mi ippon, ale równie dobrze nie musieli tego uczynić - powiedział 25-letni Zagrodnik, który do tej pory nie liczył się na międzynarodowej arenie, a najważniejszym jego osiągnięciem było wicemistrzostwo Europy młodzieżowców w 2009 roku.
- Londyn jest dla mnie szczęśliwym miejscem, bo tutaj zdobyłem mistrzostwo kontynentu. Liczyłem, że krążek przywiezie też Paweł, spełniłoby się nasze marzenie. Nie chcę przesądzać, czy sędziowie popełnili błąd, ale myślę, że gdyby chodziło o zawodnika z Holandii, Francji czy Japonii, to pozostawiliby ippon... W końcówce Zagrodnik musiał się otworzyć i niestety skończyło się ipponem dla rywala - przyznał trener klubowy Zagrodnika z Czarnych Bytom Marian Tałaj.
62-letni Tałaj, to jeden z sześciorga polskich judoków, którzy stali na olimpijskim podium. W 1976 roku sięgnął po brąz.
- Najbardziej żal ćwierćfinałowej walki z trzykrotnym złotym medalistą ME Miklosem Ungvarim, którą Paweł przegrał na kary. Z jednym shido kompletnie się nie zgadzam, bo jeśli już, to powinni otrzymać je obaj - dodał asystent szkoleniowca głównego kadry Adama Maja.
Zagrodnik pierwotnie miał nie jechać na IO 2012, mimo że zdobył olimpijską kwalifikację. Z danego kraju w Londynie może wystąpić - w przeciwieństwie do MŚ i ME - tylko jeden zawodnik, a z Polaków więcej punktów do rankingu uzyskał Tomasz Kowalski.
Judoka AZS Opole miał ogromnego pecha, bowiem kilka tygodni po zdobyciu wicemistrzostwa Europy uległ wypadkowi na motocyklu. Podróżował jako pasażer z innym reprezentantem kraju Tomaszem Adamcem (73 kg, Ryś Warszawa). Do zderzenia z samochodem, który wymusił pierwszeństwo przejazdu, doszło pod koniec maja w okolicach Władysławowa, gdzie przebywali na przedolimpijskim zgrupowaniu. O ile Adamiec został niegroźnie ranny, szybko wrócił na matę, a przed igrzyskami poleciał nawet trenować do Japonii, o tyle z Kowalskim sytuacja jest o wiele bardziej skomplikowana. Ciężko rannego sportowca czeka długa rehabilitacja.
Nieszczęście Kowalskiego sprawiło, że jego miejsce zajął Zagrodnik, judoka bez sukcesów, ale twardo stąpający po ziemi i pewny siebie. "Miałem dobre losowanie. To bardzo dobry rywal, ale do przejścia" - mówił na wieść o tym, że na inaugurację spotka się z dwukrotnym wicemistrzem świata Brazylijczykiem Leandro Cunhą. Radzionkowianin nie rzucał słów na wiatr. Po fantastycznej potyczce w wypełnionej po brzegi hali ExCel niespodziewanie triumfował przez yuko.
W 1/8 finału zrewanżował się byłemu mistrzowi kontynentu Ormianinowi Armenowi Nazarjanowi za porażkę w finale ubiegłorocznego PŚ w Warszawie i nieoczekiwanie furtka do medalu otwierała się coraz szerzej. Możliwości były dwie - albo wygrana z trzykrotnym brązowym medalistą MŚ Ungvarim, albo - w razie porażki - dwa boje w repesażach. Madziar, mimo ogromnego doświadczenia, nie pokazał nic specjalnego, a wygrał z Zagrodnikiem tylko na kary. W ten sposób odwróciła się sytuacja z walki z Nazarjanem. Wtedy Ormianin otrzymał dwa shido w dogrywce i mógł wracać do szatni.
Walkę z wicemistrzem Europy 2011 Azerem Tarłanem Karimowem Zagrodnik kontrolował od początku do końca, a decydującą akcję na waza-ari wykonał już w 38. sekundzie. Niewiele zabrakło też do pokonania mistrza świata Ebinumy...
mp, pap