PKOl: wyniki są dalekie od oczekiwanych. Myślałem, że zdobędą kilkanaście medali

PKOl: wyniki są dalekie od oczekiwanych. Myślałem, że zdobędą kilkanaście medali

Dodano:   /  Zmieniono: 
Anita Włodarczyk (fot. PAP/ Adam Ciereszko)
Według sekretarza generalnego Polskiego Komitetu Olimpijskiego, wyniki osiągnięte przez polskich sportowców na igrzyskach w Londynie są dalekie od oczekiwanych. Biało-czerwoni przed ostatnim dniem olimpijskiej rywalizacji, mają na koncie 10 medali.

Polska Agencja Prasowa: Prawdopodobnie zakończymy igrzyska z dorobkiem 10 medali, takim samym jak ostatnio w Pekinie czy osiem lat temu w Atenach. Oczekiwania władz sportowych, a przede wszystkim kibiców były jednak znacznie większe.

Adam Krzesiński: Wyniki są dalekie od oczekiwanych. Ja osobiście myślałem o kilkunastu medalach. Niestety, zatrzymaliśmy się na tym samym poziomie, który dla nikogo nie jest satysfakcjonujący. Z drugiej strony, czy gdybyśmy zdobyli tu 15 medali czy sześć, to nie zmienia obrazu polskiego sportu. Przede wszystkim, patrząc przez pryzmat tego, co polskie państwo, samorządy oferują młodym ludziom. Tutaj mamy wciąż duże pole do popisu.

Według różnych obliczeń na przygotowania olimpijskie wydano 130 milionów złotych. Sporo, zważywszy jaką to przyniosło liczbę medali.

Te wyliczenia nie są takie proste. To nie jest tak, że ładujemy wszystkie pieniądze w jednego sportowca i czekamy na wynik. Tak naprawdę cała dyscyplina musi być objęta finansowaniem, by choć jeden z jej przedstawicieli zdobył medal na igrzyskach. Porównując się z innymi krajami, Niemcy wydają rocznie 150 milionów, ale euro. Krótko mówiąc, cztery razy tyle co my. Uważam, że nie brakuje u nas pieniędzy, jeśli chodzi o czołówkę sportową. Gorzej jest natomiast z finansowaniem sportu dzieci i młodzieży oraz na poziomie lokalnym. Tam brakuje środków na kluby czy trenerów, którzy pracują za niewielkie pieniądze lub traktują swoją pracę jako hobby. Ale w ten sposób nie zbudujemy wielkiego sportu. Tu są potrzebne zmiany systemowe.

Wśród rozczarowań trzeba wymienić także szermierzy, bliską panu dyscyplinę.

Nie oszukując się, był to bardzo słaby występ. Nie wygraliśmy nic, co mogliśmy wygrać, nawet piąte miejsce florecistek w drużynie nie jest tu sukcesem, bowiem ich ćwierćfinał z Francją ani przez moment nie dawał nadziei na sukces. Ten wynik pokazuje, dokąd zmierza polska szermierka, a to jest zły kierunek. To konsekwencja pewnych zaniedbań na przestrzeni wielu ostatnich lat. Jest coraz mniej zawodników, coraz mniej klubów, a coraz więcej naszych trenerów pracuje zagranicą.

Ci szkoleniowcy przyjechali do Londynu i osiągnęli sukcesy.

Paweł Kantorski, do niedawna trener reprezentacji młodzieżowej, zdobywa indywidualne wicemistrzostwo świata w reprezentacji Egiptu. Nie mówię o Edwardzie Korfantym, który stworzył szablę w Stanach Zjednoczonych, która obecnie dominuje na świecie. Jest też Mariusz Piasecki, którego syn został wicemistrzem olimpijskim w szpadzie dla Norwegii. Ci ludzie mogliby pracować dla dobra naszej szermierki, a tak się nie stało, bo nie stworzono im odpowiednich warunków do pracy. Ten problem dotyczy całego polskiego sportu, a nie tylko tej dyscypliny. Musimy stworzyć dobre warunki wybitnym trenerom - przede wszystkim w postaci bazy oraz zwykłej ludzkiej kwestii, jaką jest wynagrodzenie za pracę i sukcesy, jakie osiągają.

Wielu sportowców, faworytów do medali, nawet tych najcenniejszych, wraca do Polski z niczym. Można by sporządzić długą listę: Marcin Dołęga, Paweł Fajdek, Piotr Siemionowski, Agnieszka Radwańska.

Rozmawiałem z osobami będącymi moimi odpowiednikami w swoich krajach i oni mają podobny kłopot. Wielkie obciążenie związane ze startem w igrzyskach spowodowało paraliż, który uniemożliwił sportowcom pokazanie swoich możliwości i umiejętności. Przyblokowało kilku naszych kandydatów do medalu.

- Apelowałem do naszych sportowców, aby bez względu na wynik, na igrzyskach dali z siebie wszystko. I spora grupa tak naprawdę zrobiła. Mam w pamięci występ miksta w badmintonie czy siatkarzy plażowych, obie te pary przegrywały trochę pechowo z najlepszymi drużynami na świecie. Często jest tak, że na igrzyskach decyduje głowa, bo trzeba poradzić sobie z presją i oczekiwaniami. Wielu sportowców z tym sobie nie poradziło, a na imprezach innej rangi, na pewno dali by radę. Z doświadczenia wiem, że do radzenia sobie ze stresem trzeba po prostu dorosnąć. Największym psychologiem jest sam zawodnik, ale także trener i jego współpracownicy.

Przy okazji igrzysk często dochodzi do wzajemnych publicznych oskarżeń, najczęściej na linii sportowiec - związek. Czy to jest dobry moment na "pranie brudów"?

To ludzki odruch. Często tak bywa przy okazji niepowodzenia, zawodnicy szukają przyczyn porażki nie u siebie, ale zupełnie gdzie indziej. Dopiero, gdy emocje opadną, zaczynają się nad sobą zastanawiać. Niemniej, w wielu sytuacjach zawodnicy też mają rację mówiąc, że jakiś związek nie funkcjonuje jak należy. To też jest sygnałem dla Polskiego Komitetu Olimpijskiego i Ministerstwa Sportu, żeby stwarzać jak najlepsze warunki. Tak, aby narzekań było jak najmniej.

Ogromny postęp zrobili Brytyjczycy i to nie tylko dlatego, że byli organizatorami igrzysk. Czy pokazali drogą, jaką może pójść polski sport?

Brytyjczycy przeszli drogę ogromnych zmian w sporcie, co dało efekt w postaci wyników i sukcesów. Przyglądałem się temu, co się dzieje, nie tylko na arenach sportowych, ale także oglądając reportaże w telewizji. Kilka lat temu najwyższe władze sportowe Wielkiej Brytanii przygotowały program przygotowań do tej imprezy i był on systematycznie realizowany.

- W wielu dyscyplinach powstały osobne ścieżki przygotowań i rozwoju od poziomu lokalnego, młodzieżowego aż do reprezentacji i poszczególnych federacji dyscyplin. Tego mi dziś brakuje w polskim sporcie - spójności, brakuje polityki, którymi dyscyplinami chcemy się zajmować i rozwijać. Nie ma spójności między rozwojem i szkoleniem a polityką inwestycyjną. Powstają ośrodki dla danej dyscypliny w miejscach, gdzie nie ma klubów i tradycji.

-Sport nie jest dziedziną, gdzie sukces buduje się w cztery lata. Nie ma takiej możliwości, że dziś coś zaczniemy i w Rio będzie super. Brytyjczycy budowali to przez 16 lat. Chińczycy zaczęli to robić, gdy otrzymali prawo organizacji igrzysk. I teraz wcale nie stracili na swojej wartości, wręcz przeciwnie, jeszcze ją podnieśli.

Stworzenie Klubu Polska Londyn 2012 było dobrym pomysłem?

Jako były sportowiec marzyłbym, by mieć takie możliwości i takie warunki, jakie daje Klub. Dzisiaj jest to gwarantem pewnej stabilności w przygotowaniach, czego mi kiedyś brakowało, bo w jednym roku było lepiej, ale w drugim już gorzej. Ci sportowcy, którzy zostali objęci tym programem, mieli pewność, że do igrzysk zrealizują swój program, jaki wcześniej sobie zaplanowali. I nic złego im się nie przydarzy. Pod tym względem to dobry projekt, ale za tym musi nastąpić finansowanie zaplecza, o którym już wcześniej wspomniałem.

ja, PAP