Rosenborg Trondheim, który 30 sierpnia podejmie u siebie Legię Warszawa w meczu rewanżowym czwartej rundy eliminacji piłkarskiej Ligi Europejskiej wciąż nie jest pewny awansu do kolejnej rundy. Na własnym boisku w obecnym sezonie drużyna z trudem odnosi sukcesy. Pierwszy mecz Legii z Rosenborgiem zakończył się wynikiem 1:1.
W tegorocznym sezonie (w Norwegii liga gra systemem wiosna-jesień) zespół z Trondheim wygrał z 11 meczów u siebie tylko pięć, tyle samo zremisował i doznał jednej porażki. - Coś w tym musi być, że przed własną publicznością nie potrafimy wygrywać, a przecież stadion Lerkendal z ryczącymi trybunami jeszcze niedawno nazywany był przez rywali magicznym i przez wiele lat ich paraliżował. Ta sytuacja zaczyna działać na nas psychicznie, a kibice nazywają ją klątwą - podkreślił kapitan Rosenborga Mikael Dorsin.
W ostatnim meczu norweskiej ligi 26 sierpnia z Vikingiem Stavanger (1:1) Dorsin strzelił wyrównującą bramkę dopiero w czwartej minucie doliczonego czasu, kiedy na trybunach Lerkendal panowala już kompletna cisza.
Po spotkaniu ekstraklasy trener Jan Joensson podkreślił, że w meczu z Legią jego piłkarze muszą grać inaczej. - W niedzielę wyraźnie było widać przemęczenie, powolność i brak koncentracji. Dostali polecenie, aby maksymalnie wypoczęli. W czwartek drużyna musi być jak nowa i nie możemy dać się pogrzebać na własnym boisku - mówił.
PAP, arb