Bolt w zeszłym roku w Daegu nie wygrał "stumetrówki", ponieważ popełnił falstart i został zdyskwalifikowany. Po złoto sięgnął Blake. Zgodnie z zasadami obowiązującymi w IAAF jedną dziką kartę dostaje broniący tytułu mistrz świata lub zwycięzca klasyfikacji generalnej Diamentowej Ligi, czyli Bolt.
- Blake ma większe prawo do dzikiej karty. Pozostawiam ją jemu. Ja spróbuję wywalczyć sobie prawo startu w mistrzostwach Jamajki - powiedział najszybszy człowiek świata. Inaczej sprawa ma się z dystansem 200 m. W Daegu triumfował Bolt, a w Diamentowej Lidze jego rodak Nickel Ashmeade. - Tu pozostawiam decyzję jamajskiej federacji. To oni muszą zadecydować, czy muszę się kwalifikować również na 200 m - zaznaczył.
Bolt po długim sezonie wrócił już do kraju. Jest to jego pierwszy pobyt w domu po igrzyskach olimpijskich w Londynie, gdzie powtórzył sukces z Pekinu i zdobył trzy złote medale. Nie chciał jednak, by na lotnisku, czy w mieście Kingston czekały na niego tłumy, dlatego jego powrót był owiany tajemnicą. Zorganizował jedynie krótką konferencję prasową w swojej restauracji w stolicy kraju, na której była garstka dziennikarzy, biznesmeni i politycy. - Już widziałem, jak zachowują się jamajscy kibice, gdy wracam do domu. To jest bardziej przerażające niż cokolwiek, co obserwowałem w życiu - powiedział.
Jeden z najlepszych sprinterów wszech czasów podziękował przed kamerami swojemu trenerowi, rodzinie i wszystkim tym, którzy do końca w niego wierzyli. - Wielu było sceptyków, ale chciałbym teraz powiedzieć jedną rzecz - nigdy nie wątp w mistrza! Jestem najlepszy i na zawsze takim pozostanę - zaznaczył.
ja, PAP