– Uważam, że jest to bardzo smutny dzień dla światowego sportu, a może nawet w ogóle dla naszego świata – komentuje przyznanie się do brania dopingu przez Lance'a Armstronga Tomasz Zimoch.
Jego zdaniem, "ciekawe jest, dlaczego Armstrong wyspowiadał się przed dziennikarzem". - Co sprawiło, że studio telewizyjne stało się konfesjonałem? To sprawy do wyjaśnienia – uważa.
Dziennikarz przyznaje, że "to dzień, w którym stracił wiarę w swojego idola, bo Armstrong był dla niego sportowcem wyjątkowym". - Ja się w nim wręcz zakochałem, gdy 20 lat temu zobaczyłem, jak wygrywa mistrzostwo świata zawodowców w Oslo, kiedy jako młody chłopak przyjechał z Teksasu i w deszczu, zimnie dokonał rzeczy niezwykłej – wspomina.
– Chociaż jeden z bardzo znanych sportowców powiedział mi wiele lat temu, że każdy sportowiec coś bierze. Ale człowiek zawsze się łudzi, ja wierzyłem w siłę Armstronga, w jego umiejętności i w to, że mówi prawdę - przyznaje.
Zdaniem Zimocha "jego (Armstronga - red.) Tour de France, wyścig o życie dopiero się zacznie". To będą same górskie premie i ciężkie podjazdy na alpejskie szczyty. Zderzenie się z rzeczywistością będzie dla niego bardzo trudne – twierdzi.
– To będzie taka rana, z której ciągle będzie płynęła krew. To obojętne, czy to było EPO, czy to były inne środki, bo podważona została istota sportu, rywalizacji, zaangażowania nas właśnie w ten świat sportu - kończy Zimoch.
mp, tvp.info
Dziennikarz przyznaje, że "to dzień, w którym stracił wiarę w swojego idola, bo Armstrong był dla niego sportowcem wyjątkowym". - Ja się w nim wręcz zakochałem, gdy 20 lat temu zobaczyłem, jak wygrywa mistrzostwo świata zawodowców w Oslo, kiedy jako młody chłopak przyjechał z Teksasu i w deszczu, zimnie dokonał rzeczy niezwykłej – wspomina.
– Chociaż jeden z bardzo znanych sportowców powiedział mi wiele lat temu, że każdy sportowiec coś bierze. Ale człowiek zawsze się łudzi, ja wierzyłem w siłę Armstronga, w jego umiejętności i w to, że mówi prawdę - przyznaje.
Zdaniem Zimocha "jego (Armstronga - red.) Tour de France, wyścig o życie dopiero się zacznie". To będą same górskie premie i ciężkie podjazdy na alpejskie szczyty. Zderzenie się z rzeczywistością będzie dla niego bardzo trudne – twierdzi.
– To będzie taka rana, z której ciągle będzie płynęła krew. To obojętne, czy to było EPO, czy to były inne środki, bo podważona została istota sportu, rywalizacji, zaangażowania nas właśnie w ten świat sportu - kończy Zimoch.
mp, tvp.info