Tej nocy wszyscy fani koszykówki zacierali ręce przede wszyst6kim na myśl o pojedynkach w NBA: Mavericks podejmowali u siebie Spurs, a do Portland udali się najlepsi w lidze Golden State Warriors.
Coraz mniej pewni swojej pozycji zaczynają być Portland Trail Blazers. Notują oni bowiem serię pięciu porażek z rzędu i muszą coraz uważniej oglądać się za siebie, ponieważ nad ósmymi Oklahoma City Thunder mają już tylko 3 wygrane przewagi. Warriors nie mieli tej nocy problemów z wygraniem spotkania 122-108, rzucając ze skutecznością na poziomie 60 proc. i aż 37 razy asystując partnerom. Bezapelacyjnym liderem był Stephen Curry, który rzucił 33 punkty i 10 razy asystował. Dobrze zagrała cała pierwsza piątka Wojowników, ponieważ wszyscy kończyli mecz z dwucyfrową zdobyczą punktową.
Dallas Mavericks wygrali na własnym parkiecie z San Antonio Spurs 101-94 i nie dali im się przegonić w tabeli Zachodu, utrzymując jedną wygraną przewagi. Kluczowe dla losów meczu były druga i trzecia kwarta, które Mavs wygrali 59-37. Fantastycznie dysponowany był tej nocy Monta Ellis, który zdobył 38 punktów, czym przysłonił nieco fatalny występ Rajona Rondo (2 pkt., 5 as.).
Wciąż źle się dzieje w Kanadzie. Raptors nie mogą ustabilizować swojej formy i odnieśli kolejną porażkę, tym razem z Detroit Pistons, którzy chyba powalczą jeszcze o fazę posezonową. Pistons obronili się w ostatniej części meczu, w której Raptors starali się odrobić 10-punktową stratę, i ostatecznie wygrali 108-104. Dobrze zagrał duet obwodowy Tłoków: Reggie Jackson (28 pkt., 9 as.) i Kentavious Caldwell-Pope (26 pkt.,). Andre Drummond zdobył 21 punktów i zebrał 18 piłek, z czego aż 10 na atakowanej tablicy.
Gracze Miami Heat będą chcieli jak najszybciej zapomnieć o czwartej kwarcie starcia z Milwaukee Bucks. Prowadzili przed nią 14 punktami, by w zaledwie 12 minut dać się dopaść Kozłom i przegrać mecz 88-89. Zwycięstwo Bucks dał, trafiając trójkę równo z końcową syreną, Chris Middleton.
Po raz kolejny wielki Russell Westbrook poprowadził Oklahoma City Thunder do zwycięstwa 127-117 nad LA Lakers, dla których była to już 51. porażka w sezonie. Westbrook rzucił w tym meczu 27 punktów i 11 razy asystował i, co ważniejsze, nie był osamotniony w ofensywnych poczynaniach. 23 punkty zdobył Dion Wiaters, a double-double (25 pkt., 16 zb.) zanotował Enes Kanter. Jeziorowcom nie pomógł nawet fantastyczny występ Jordana Clarksona (30 pkt., 7 as.).
Sacramento Kings odnotowali trzecią kolejną wygraną, tym razem kosztem Philadelphia 76ers. Spotkanie było niezwykle zacięte, a wynik 107-106 rozstrzygał się w ostatnich sekundach meczu. Do wygranej Kings poprowadził wielki DeMarcus Cousins, który zdobył 33 punkty i zebrał 17 piłek, a sekundował mu Rudy Gay, autor 21 oczek.
Pg/wprost.pl
Dallas Mavericks wygrali na własnym parkiecie z San Antonio Spurs 101-94 i nie dali im się przegonić w tabeli Zachodu, utrzymując jedną wygraną przewagi. Kluczowe dla losów meczu były druga i trzecia kwarta, które Mavs wygrali 59-37. Fantastycznie dysponowany był tej nocy Monta Ellis, który zdobył 38 punktów, czym przysłonił nieco fatalny występ Rajona Rondo (2 pkt., 5 as.).
Wciąż źle się dzieje w Kanadzie. Raptors nie mogą ustabilizować swojej formy i odnieśli kolejną porażkę, tym razem z Detroit Pistons, którzy chyba powalczą jeszcze o fazę posezonową. Pistons obronili się w ostatniej części meczu, w której Raptors starali się odrobić 10-punktową stratę, i ostatecznie wygrali 108-104. Dobrze zagrał duet obwodowy Tłoków: Reggie Jackson (28 pkt., 9 as.) i Kentavious Caldwell-Pope (26 pkt.,). Andre Drummond zdobył 21 punktów i zebrał 18 piłek, z czego aż 10 na atakowanej tablicy.
Gracze Miami Heat będą chcieli jak najszybciej zapomnieć o czwartej kwarcie starcia z Milwaukee Bucks. Prowadzili przed nią 14 punktami, by w zaledwie 12 minut dać się dopaść Kozłom i przegrać mecz 88-89. Zwycięstwo Bucks dał, trafiając trójkę równo z końcową syreną, Chris Middleton.
Po raz kolejny wielki Russell Westbrook poprowadził Oklahoma City Thunder do zwycięstwa 127-117 nad LA Lakers, dla których była to już 51. porażka w sezonie. Westbrook rzucił w tym meczu 27 punktów i 11 razy asystował i, co ważniejsze, nie był osamotniony w ofensywnych poczynaniach. 23 punkty zdobył Dion Wiaters, a double-double (25 pkt., 16 zb.) zanotował Enes Kanter. Jeziorowcom nie pomógł nawet fantastyczny występ Jordana Clarksona (30 pkt., 7 as.).
Sacramento Kings odnotowali trzecią kolejną wygraną, tym razem kosztem Philadelphia 76ers. Spotkanie było niezwykle zacięte, a wynik 107-106 rozstrzygał się w ostatnich sekundach meczu. Do wygranej Kings poprowadził wielki DeMarcus Cousins, który zdobył 33 punkty i zebrał 17 piłek, a sekundował mu Rudy Gay, autor 21 oczek.
Pg/wprost.pl