"Sport-Express" konstatuje, że układ sił był korzystny dla Rosji. "Tak uważali kibice, bookmakerzy i eksperci z obu krajów. Jednak Polacy wiedzieli, w jaki futbol gra Rosja i co trzeba zrobić, aby zniwelować jej atuty do minimum" - pisze gazeta.
"Sędzia gwizdał dla Polaków"
W swym sprawozdaniu krytykuje też sędziego pojedynku Wolfganga Starka z Niemiec, twierdząc, że "gwizdał dla Polaków". "To nie jest stara pieśń o mitycznym antyrosyjskim spisku, ale rzeczywistość wszystkich wielkich turniejów, podczas których gospodarze cieszą się przychylnością ze strony arbitrów" - wskazuje rosyjski dziennik.
Natomiast "Sowietskij Sport" wiele uwagi poświęca pozasportowej stronie widowiska na Stadionie Narodowym w Warszawie. "Mecz przestał być li tylko futbolowym wydarzeniem w momencie, gdy podczas losowania Holender Marco van Basten wyciągnął piłeczkę z napisem >Rosja<. Nasza drużyna trafiła do grupy A, do gospodarzy. Temperatura >dania< wzrosła o tyle samo stopni, ile wynosi różnica temperatur od grudnia do czerwca. Na ulicach Warszawy doszło do działań wojennych. Pozostało tylko czekać, co stanie się na boisku" - zauważa gazeta.
"Wokół - koszmar. Wybuchy petard. Dym. Syreny" - opisuje "Sowietskij Sport" scenerię sprzed stadionu. Zdaniem gazety rosyjscy fani w swojej podstawowej masie nie ponoszą winy za to, co miało miejsce. "Złość Polaków i ich wojownicze nastawienie było prawdopodobnie związane z wydarzeniami podczas spotkania (Rosji) z Czechami we Wrocławiu, kiedy to został pobity polski steward" - stwierdza "Sowietskij Sport".
Dwie twarze Polski
Z kolei komentator "Sport-Expressu" Igor Rabinier wyraża pogląd, że można było zobaczyć dwie Warszawy. "Jedną - na Starym Mieście i koło Dworca Centralnego - pokojową i przyjazną, gdzie normalni kibice z Polski i Rosji się bratali. Drugą o szóstej zobaczyliśmy na moście przez Wisłę. Z centrum szła licząca około 5 tys. osób kolumna rosyjskich fanów. Marsz był poświęcony Dniu Rosji. Od drugiej strony wyjść mu naprzeciw próbowały grupy Polaków. Wybuchały petardy. Ten i ów trzymał w rękach wrogie transparenty, na których mowa była o politycznej przeszłości i teraźniejszości Rosji" - relacjonuje.
Komentator podkreśla, że zajścia na moście były krótkie - władze szybko, twardo i umiejętnie je stłumiły. Rabinier odnotowuje, że w ciągu dnia z różnych rejonów Warszawy napływały informacje o bójkach. "Jednak było oczywiste, że uczestniczyli w nich przede wszystkim ci, którzy właśnie w tym celu przyjechali do Warszawy. Z jednej i drugiej strony" - zaznacza.
ja, PAP