Mistrz Europy zaatakował PZLA. Lekkoatleta nie przebierał w słowach

Mistrz Europy zaatakował PZLA. Lekkoatleta nie przebierał w słowach

Michał Haratyk (drugi z prawej)
Michał Haratyk (drugi z prawej) Źródło:Newspix.pl / Anna Klepaczko/ FOTOPYK
Chociaż Michał Haratyk jest jednym z najlepszych polskich kulomiotów, to nie może liczyć na znaczące wsparcie PZLA. Zdaniem lekkoatlety krajowy związek skupia się przede wszystkim na pozyskiwaniu sponsorów, zamiast na dbaniu o zawodników. – Nie jestem w stanie powiedzieć żadnego dobrego słowa o związku – przyznał.

Michał Haratyk ma na swoim koncie tytuły mistrza Europy zdobywane w hali i na otwartym stadionie. Jest także czterokrotnym mistrzem Polski i olimpijczykiem. W ostatnich sezonach lekkoatleta walczy o powrót do dawnej dyspozycji, ale w staraniach o wysoką formę przeszkadzają mu kontuzje. – Zagubiłem się, a zdrowie mi nie dopisuje. Naderwałem mięsień czworogłowy miesiąc temu. We wtorek przywodziciela. Jestem po badaniu USG. Wszystko toczyło się fajnie, ale mięśnie mi puszczają. Niekiedy pękają, takie życie – przyznał w rozmowie z tvpsport.pl.

Michał Haratyk skrytykował PZLA

Haratyk od lat rywalizuje z Konradem Bukowieckim o miano najlepszego polskiego kulomiota. Dobre wyniki osiąga też Jakub Szyszkowski, a wspomniana trójka praktycznie nie ma konkurencji. – Katastrofa, następców nie widać. W Polskim Związku Lekkiej Atletyki powodzi się wszystkim na tyle dobrze – w tym momencie – że potrafią wyrzucić ze szkolenia najlepszego polskiego oszczepnika (Marcin Krukowski – przyp. red.). Patrzą inaczej na świat niż zawodnicy. Widzą wszystko kolorowo – stwierdził.

Utytułowany zawodnik zauważył, że lekkoatleci borykają się z problemami finansowymi, a on sam otrzymał 1,2 tys. zł stypendium dopiero wówczas, gdy zaczął osiągać sukcesy. – To, co ustalili ileś lat temu, to zostało. PZLA zależy, żeby mieć sponsorów, nie zawodników – ocenił. – Nie jestem w stanie powiedzieć żadnego dobrego słowa o związku – dodawał.

Haratyk obecnie trenuje w Polsce, ponieważ chcąc wyjechać na zagraniczne zgrupowanie, sam musiałby pokryć jego koszty. Z wyliczeń sportowca wynika, że musiałby zapłacić 40 tys. zł, jeśli chciałby odbyć takie zgrupowanie z trenerem. A że pieniędzy nie ma, musi przygotowywać się do startów w kraju, w którym w ostatnich miesiącach pogoda nie rozpieszcza. – Ale przecież na zebraniach zarządu wszystko jest super. Wszystko się zgadza. Niestety, wyników nie będzie od samego mówienia, że jest znakomicie – skwitował.

Czytaj też:
Wojciech Fibak pokusił się o kontrowersyjną opinię. Tymi słowami nie zyska wielu sympatyków

Źródło: tvpsport.pl