Natalia Maliszewska od razu po przylocie do Chin została poddana kwarantannie, ponieważ otrzymała pozytywny wynik testu na koronawirusa. Biało-Czerwona nie wystartowała przez to w swojej koronnej konkurencji na 500 metrów w short tracku i w pewnie sposób została pozbawiona marzeń. – Jedyne co mi zostało, to śmiać się z tej całej sytuacji. Proszę sobie wyobrazić, że w dniu startu rano mam pozytywny wynik testu, tego samego dnia wieczorem już negatywny. Dla mnie to nie jest zbieg okoliczności – powiedziała Polka w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”.
Maliszewska zadowolona po powrocie na lód
Natalia Maliszewska mimo opuszczenia najważniejszego startu sezonu stara się skupić na tym, co przed nią. – Cieszę się niesamowicie, choć nogi bolą mnie bardzo. Osiem dni nie trenowałam, nie stałam na lodzie, a później nagle po trzech dnia musiałam walczyć na najwyższym poziomie – mówiła Polka, która zaznaczyła również, że bieg kwalifikacyjny w jej wykonaniu był bardzo dobrze rozegrany taktycznie.
Łyżwiarka nie chciała za bardzo wspominać czasów kwarantanny. Zaznaczała, że wiele jeszcze może się wydarzyć. – Liczy się to, że mogłam wystartować, że nikt nie podłożył mi kolejnej kłody. Pokazałam moim rywalkom, że 1000 metrów to dystans, w którym będę chciała się odgryźć. Jestem, wróciłam. I to w naprawdę ładnym stylu – mówiła w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”.
Igrzyska olimpijskie dały do tej pory Maliszewskiej „popalić”. W mediach społecznościowych napisała, że straciła wiarę w tę imprezę. W rozmowie z „PS” nie rozwinęła jednak tematu. - Nie chcę teraz rozmawiać o tym, co wcześniej. Mam dużo do zyskania w najbliższych dniach. A jednocześnie to nie jest coś, co zamykam. Wielu rzeczy jeszcze nie powiedziałam, a chciałoby się - powiedziała tajemniczo Polka.
Czytaj też:
Saneczkarstwo. Najlepszy wynik Polaków od 46 lat! Wielkie emocje w drugim ślizgu