Szymon Marciniak pojawił się w programie Kuby Wojewódzkiego, a prowadzący podpytywał go o kulisy jego pracy. Sędzia zdradził m.in., w jaki sposób zwracają się do niego piłkarze. – Większość mówi do mnie „Simon”, „Marcin”, „Martin”, „Szimon”, bo Szymon jest ciężko powiedzieć dla obcokrajowców. Ronaldo mówi do mnie „Simon”, a ja do niego „Cris” – ujawnił.
Szymon Marciniak o największym błędzie
Jednym z tematów rozmowy była relacja arbitra z Robertem Lewandowskim. Marciniak, który jest sędzią międzynarodowym, regularnie dostaje szanse w europejskich pucharach, gdzie zdarzyło mu się już prowadzić mecze Bayernu Monachium. – Widzieliśmy się w grudniu. Sędziowałem mu mecz z Benfiką w Lidze Mistrzów. Robert jest super gościem. Możesz z nim porozmawiać o tańcu i różańcu. Zawsze przyjdzie, uśmiechnie się, porozmawia – podkreślił, dodając, że Lewandowski jest „z innego świata, ale też normalnym gościem”.
Chociaż Marciniak jest uznawany za najlepszego polskiego sędziego piłkarskiego, to również on nie ustrzega się błędów. W programie Wojewódzkiego arbiter ujawnił, że jego największa „wpadka” miała miejsce w sezonie 2017/2018, kiedy to prowadził mecz 1/8 finału Ligi Mistrzów między Tottenhamem i Juventusem.
Ostatecznie w dwumeczu górą była Stara Dama, ale piłkarze z Turynu i tak mieli prawo mieć pretensje do Polaka. Mowa o ewidentnym karnym za faul na Douglasie Coscie, którego nie podyktował Marciniak. – Wojtek Szczęsny powiedział: „Ale się jeb***”. Żarło mi dwa lata z rzędu. Ludzie zastanawiali się, kiedy się pomylę. 17. minuta, rzut karny niepodyktowany dla Juventusu. Starałem się zarządzić tym, zawodnicy się do mnie zbiegli – przyznał.
Czytaj też:
Czesław Michniewicz wyjaśnił zaskakujące powołanie do kadry. To dlatego ceni tego piłkarza