Sezon Ekstraklasy zainaugurowały Termalica Nieciecza i Stal Mielec, które w pierwszym spotkaniu rozgrywanym w piątek 23 lipca podzieliły się punktami. Drugim meczem tego dnia było starcie Lecha Poznań, który poprzednią edycję rozgrywek zakończył na 11. miejscu, z beniaminkiem z Radomia. Radomiak awansował do najwyższej klasy rozgrywkowej po 36 latach przerwy i jego celem na ten sezon będzie utrzymanie się w Ekstraklasie.
Do przerwy bez bramek
Początek spotkania należał do gospodarzy, którzy już w 5. minucie wykreowali groźną sytuację. Bartosz Salamon strzałem główki umieścił piłkę w siatce, jednak sędzia dopatrzył się spalonego. Świadkami kolejnej groźnej akcji byliśmy w 23. minucie, ale po drugiej stronie boiska. Filipe Nascimento obsłużył świetnym podaniem Luisa Machado, a ten uderzył w poprzeczkę.
Trzy minuty później blisko otwarcia wyniku był Mikael Ishak, który trafił do siatki ze spalonego. Szwed asyryjskiego pochodzenia w doliczonym czasie pierwszej połowy miał kolejną dogodną sytuację, ale tym razem uderzył w poprzeczkę. Chociaż Kolejorz naciskał i kreował groźne akcje, to do przerwy wynik spotkania nie uległ zmianie.
Cenny remis beniaminka
Po przerwie to dobrej pozycji strzeleckiej doszedł Angielski, jednak jego strzał z kilku metrów był mocno niecelny. Obraz gry układał się podobnie, jak w pierwszej odsłonie spotkania. To Lech był stroną przeważającą, ale miał trudności z wykreowaniem sytuacji, która realnie zagroziłaby bramce Radomiaka.
Goście z kolei nastawiali się na grę z kontry i gdyby nie nerwowość w rozegraniu, mogliby poważnie zagrozić bramce Lecha. Zawodnikom z Radomia brakowało jednak pomysłu na wykończenie akcji pod bramką Kolejorza, przez co nie byli w stanie postraszyć Mickeya van der Harta. Spotkanie zakończyło się wynikiem 0:0 i podziałem punktów.
Czytaj też:
Kapustka nie zagra niemal do końca sezonu. „Nie mogę się z tym pogodzić”