Po kilku bardzo atrakcyjnych meczach 20. kolejki Ekstraklasy, Piast Gliwice i Pogoń Szczecin stworzyły słabe widowisko, które rozkręciło się dopiero w drugiej połowie.
Nudna pierwsza połowa meczu Piasta Gliwice z Pogonią Szczecin
– Nie ma co zganiać winy na boisko. Musimy po prostu stwarzać więcej sytuacji – mówił już przerwie spotkania Maciej Żurawski z drużyny Portowców, doskonale obrazując to, jak wyglądała pierwsza połowa. Kwadrans musieliśmy czekać na pierwszą dogodną okazję dla którejś z drużyn, ale po dośrodkowaniu Kądziora Vida przestrzelił fatalnie. Poza tym jeśli już ktoś decydował się na strzał, raczej rozśmieszał przeciwników, niż ich straszył. Pod tym względem można wrzucić kamyczek do ogródków takich zawodników jak Żurawski czy Bartkowski.
W kontekście tego, jak nudna była pierwsza część starcia, Waldemar Fornalik dokonał wymownej zmiany. Za Vidę wszedł Pyrka, czyli zawodnik, którego dużym atutem jest umiejętność wprowadzania w mecz elementu kontrolowanego chaosu. Nie minęło dziesięć minut, a już widzieliśmy efekt jego szarży, który mimo wszystko zakończył się zbyt lekkim strzałem. Nawet taka akcja była jednak progresem względem tego, co (nie) działo się w Gliwicach przed przerwą.
Kamil Grosicki znów zabłysnął
Po godzinie gry to jednak nie gospodarze, lecz goście cieszyli się z trafienia. Placha pokonał ten, który zaczął jasno błyszczeć jeszcze przed zimową przerwą. Grosicki był zupełnie niepilnowany w polu karnym Piasta i w znakomity sposób wykorzystał płaskie podanie od Kowalczyka z prawego skrzydła. Skrzydłowy pokonał golkipera rywali technicznym strzałem.
Po trafieniu „Grosika”, który w ten sposób zgłosił akces do ponownego powołania do reprezentacji Polski, znów tempo spotkania siadło na dłuższą chwilę. Być może jednak było to celem Portowców, by uśpić przeciwników? Ci przecież wyglądali na zupełnie zaskoczonych, kiedy szczecinianie rozgrywali niemal bliźniaczą akcję do tej, która dała im prowadzenie. Akcja z prawej strony, piłka trafiła do Kucharczyka, ten posłał ją po ziemi do Biczachczjana, a Ormianin pokonał Placha płaskim uderzeniem. Więcej goli już nie padło, więc Pogoń doliczyła do swojego konta kolejne trzy punkty.
Czytaj też:
Śląsk Wrocław straci kolejną gwiazdę. Chińczycy wyłożyli za niego duże pieniądze