Stefan Majewski dla „Wprost”: Nie muszę nic udowadniać. W Cracovii chcę wychowywać wartościowych ludzi i reprezentantów Polski

Stefan Majewski dla „Wprost”: Nie muszę nic udowadniać. W Cracovii chcę wychowywać wartościowych ludzi i reprezentantów Polski

Stefan Majewski, dyrektor sportowy Cracovii
Stefan Majewski, dyrektor sportowy Cracovii Źródło:Newspix.pl / Krzysztof Porębski / PressFocus
Cracovia właśnie przechodzi sporą metamorfozę, a jednym z autorów zmian w klubie jest Stefan Majewski. Były działacz PZPN został w niej dyrektorem sportowym w październiku 2021 roku. O jego pracy w federacji, zmienianiu krakowskiego klubu oraz szkoleniu młodzieży rozmawialiśmy długo i obszernie.

Skąd wziął się jego pseudonim „doktor”? Na czym polegała praca dyrektora sportowego w PZPN-ie? Czy naprawdę był związkowym betonem? Czy agenci piłkarscy to najwięksi szkodnicy w polskim futbolu? Dlaczego wrócił do Cracovii? Jak wkrótce ma się zmienić pomysł na drużynę Pasów? Jak na rozwój klubu wpłynie budowa bazy i akademii w Rącznej? Czym przekonać młodych piłkarzy, by nie wyjeżdżali z Polski zbyt szybko? Jak często odbija im sodówka? Czy sam Majewski czuje się doceniony przez nasze środowisko piłkarskie? W jakim stopniu w codzienne życie klubu angażuje się profesor Janusz Filipiak?

Odpowiedzi na te i wiele innych pytań znajdziecie w długiej rozmowie ze Stefanem Majewskim, dyrektorem sportowym Cracovii.

Mariusz Bielski (Wprost): Ciągle mówią na pana per „doktorze”?

Stefan Majewski: Już nie. Częściej zdarzało się to, kiedy jeszcze byłem trenerem. Ludzie nie wiedzieli, skąd wzięło się to przezwisko.

Różne są wersje.

Gdy pracowałem w Amice, w pewnej chwili wielu zawodników było kontuzjowanych, na treningu pojawiło się dosłownie kilku graczy. W pewnym momencie wprowadziliśmy nowe zasady dotyczące tego, by piłkarze z urazami meldowali się w naszej bazie również w innych porach. Nagle zaczęli docierać do nas wszyscy. Pan Rutkowski, właściciel klubu, śmiał się więc, że po co on ma sprowadzać lekarzy z zewnątrz, skoro jednego doktora ma na miejscu. I to takiego, który w jeden dzień uzdrowił każdego.

Kibice z kolei wielokrotnie określali pana mniej pochlebnie: „związkowy beton”, nawiązując do pana pracy w Polskim Związku Piłki Nożnej. Jak pan na to reagował?

Docierały do mnie różne głosy, ale nigdy nie brałem tego na serio. W okresie mojej pracy w PZPN-ie powstało tylko różnych projektów na rzecz rozwoju polskiego futbolu, że przez wszystkie poprzednie lata tyle nowości się nie pojawiło... Nie przywiązuję więc do tego wagi. Życzyłbym sobie, aby w PZPN-ie zawsze działo się przynajmniej tyle, co za kadencji Zbigniewa Bońka, a wtedy nasza piłka będzie się rozwijała. Ludzie krytykowali nas jednak za to, że próbujemy coś robić dla dobra polskiego futbolu. Nie rozumiem tego...

Pan w PZPN-ie pełnił funkcję dyrektora sportowego. Jaki był zakres pana obowiązków? W reprezentacjach nie robi się transferów, nie podpisuje kontraktów...

W ogóle w każdym klubie kompetencje dyrektora sportowego nieco się różnią względem siebie i nie inaczej jest w federacji. Przede wszystkim opiekowałem się kadrami młodzieżowymi. Prezes Boniek stwierdził, że seniorska „jest jego” i on się nią będzie głównie zajmował, natomiast nad pozostałymi czuwałem ja. Musiałem mieć przegląd wszystkiego, co się w nich dzieje i z jakiego powodu. Bywałem na zgrupowaniach, oczywiście nie na wszystkich, bo terminy fifowskie się nakładały. Mieliśmy też swoich skautów, których efekty pracy również przechodziły przez moje ręce. Stworzyliśmy ścisłe struktury organizacyjne, których się trzymaliśmy i które systematyzowały nasze obowiązki.

Zresztą, znajdę panu dokument, w którym moje zadania były dokładnie określone:

  • analizowanie systemów gry i metod pracy wszystkich reprezentacji Polski;
  • opracowywanie i przedstawianie kierunków zmian w szkoleniu piłkarskim, sprzyjającym głównie podniesieniu poziomu polskiej piłki;
  • udział w procesie doszkalania, doboru i oceny poziomu pracy trenerów pracujących z drużynami narodowymi;
  • przedstawianie propozycji w sprawie powołania i odwołania trenerów reprezentacji Polski w różnych kategoriach wiekowych;
  • współpraca z trenerami koordynatorami w WZPN-ach i ośrodkach szkolenia piłkarzy;
  • realizacja innych funkcji określonych w regulaminie uchwalonym przez zarząd PZPN;

Ponadto uczestniczyłem w zajęciach, obserwowałem cykle treningowe, rozmawialiśmy z selekcjonerami, co można poprawić... Dużo było takiej pracy u podstaw.

A propos ksywek - na mnie też kiedyś mówili „laptop” (śmiech).