Co jakiś czas pojawia się w dyskusjach temat awansu do europejskich pucharów takiej drużyny, dla której byłby to absolutnie historyczny wyczyn i wynik zdecydowanie ponad stan. Ostatnio na przykład w ten sposób wspominano o możliwości kwalifikacji do międzynarodowych rozgrywek przez Wartę Poznań. Tego typu historie są jednak stosunkowo często negatywnie weryfikowane. Zdaje się, że tym razem marzenia Zielonych mógł rozwiać ich lokalny rywal.
Michał Skóraś zrobił różnicę w derbach Poznania
Bynajmniej jednak nie było tak, iż drużyna Johna van den Broma wyszła na murawę stadionu przy ul. Bułgarskiej i zmiotła ekipę Dawida Szulczka z powierzchni ziemi. Wręcz przeciwni – zespół gości jak zwykle imponował organizacją gry oraz solidną defensywą. W ataku jednak rzeczywiście nie miał zbyt wiele do powiedzenia. Czyhał tylko na kontrataki, których de facto nie udawało się wyprowadzać.
Kolejorz natomiast dominował niemal od początku pierwszej części spotkania, tyle że na pierwszą (w miarę) dogodną sytuację trzeba było poczekać ponad dwa kwadranse. Lisowi udało się zatrzymać wtedy Ishaka, potem z kolei Pereirę, przyjezdni defensorzy radzili sobie z szarżami Ba Loui czy staraniami Marchwińskiego, aczkolwiek w końcu skapitulowali. Bramkarz Warty odbił bowiem uderzenie Karlstroema do boku, a wtedy do piłki dopadł Skóraś i wpakował ją do siatki z bliskiej odległości.
Warta Poznań obudziła się po godzinie gry
To też właśnie ten młody skrzydłowy miał na początku drugiej części spotkania kolejną okazję do podwyższenia wyniku. W 48. minucie pokusił się o posłanie mocnego strzału zza pola karnego. Byłby to piękne trafienie, aczkolwiek okazało się minimalnie niecelne. Po chwili Lisa postraszył też Rebocho, uderzając piekielnie mocno w boczną siatkę.
Po godzinie gry Warta pierwszy raz poważniej zagroziła Kolejorzowi. Dużo lepiej zaczął grać Szmyt i swoimi dryblingami robił sporo wiatru w defensywie przeciwnika. Poważne ostrzeżenie – to znaczy strzał z bliskiej odległości – wysłał też Żurawski, o którym zupełnie zapomniał Salamon.
Mikael Ishak mógł przesądzić o wyniku meczu Lech – Warta
W tym momencie, gdy Zieloni złapali wiatr w skrzydła, Kopczyński je podciął. Tak jak Skórasia, którego defensywny pomocnik sfaulował. Arbiter nie miał wątpliwości co do tego przewinienia, więc podyktował zasłużoną „jedenastkę”. Do rzutu karnego podszedł Ishak, ale nie zdobył swojej 12. bramki ligowej w tym sezonie. Szwed obił poprzeczkę.
Wynik spotkania mógł też odmienić wspomniany już Szmyt na kwadrans przed ostatnim gwizdkiem. Był przecież sam na sam z bramkarzem, a jednak postanowił poczekać na obrońcę, minąć go i dopiero wtedy uderzyć. Podjął w ten sposób złą decyzję, ponieważ w polu karnym momentalnie zaroiło się od niebieskich koszulek. Kiedy młodzieżowiec w końcu oddał piłkę Kiełbowi, ten posłał ją w 30. rząd.
Michał Skóraś bohaterem, Warta Poznań dostała prezent w końcówce
W końcu w 88. minucie wynik derbów Poznania podwyższył Skóraś, wykorzystując podanie od Ishaka. Młody skrzydłowy wbiegł w pole karne z prawej strony i huknął celnie z całej siły.
Na tym strzelanie się zakończyło, choć w 94. minucie podopieczni trenera Szulczka dostali „jedenastkę”. Velde sfaulował rywala we własnym polu karnym, więc po chwili Zrelak dostał okazję, by pokonać Bednarka. Napastnikowi tak sztuka się nie udała, a za moment sędzia zagwizdał po raz ostatni. Ostatecznie Lech zatriumfował 2:0.
Czytaj też:
Wojciech Szczęsny wskazał swojego następcę w reprezentacji. On zablokuje innym drogę do bramkiCzytaj też:
Co za akcja! Poklepali jak Barcelona w najlepszych czasach i dzięki temu wygrali