Trzeba przyznać, że drugie wtorkowe spotkanie barażowe przyniosło mniej goli niż w Krakowie, ale również nie brakowało emocji. Bruk-Bet Termalica Nieciecza udowodnił jednak, że tylko punkt straty do bezpośredniego awansu w tabeli, nie był przypadkiem. Gospodarze drugiego półfinału poza umiejętnościami, mieli jednak trochę szczęścia.
Nieciecza skuteczniejsza, piłkarze Stali Rzeszów mogą żałować
Już w 8 minucie spotkania goście ze stolicy Podkarpacia mogli wyjść na prowadzenie. Co więcej, do siatki trafił nawet doświadczony Patryk Małecki. Filigranowy zawodnik musiał jednak powstrzymać radość, bo wcześniej asystujący przy trafieniu Andreja Prokić był na spalony. Piłka nie wybacza błędów, dlatego nieco ponad 10 minut później było 1:0 dla gospodarzy. Stały fragment gry na gola zamienił Wiktor Biedrzycki.
Stal próbowała jednak odpowiedzieć. Trzeba przyznać, że o ile goście trafiali w światło bramki, to kapitalnie bronił Tomasz Loska. Tak było np. w 21 minucie, kiedy bramkarz Bruk-Betu końcówkami palców sparował za słupek strzał zewnętrzną częścią stopy Bartłomieja Poczobuta.
Cios zamykający rywalizację o finał z Puszczą Niepołomice
Na drugą część spotkania przegrywający wyszli z nastawieniem odrobienia jednobramkowej straty. Zanim jednak Stal na dobre zaczęła układać sobie grę, przeciwnik zadał drugi cios. Tym razem gola zdobył Muris Mesanović.
Swoje okazje ponownie mieli m.in. Poczobut czy Prokić, ale we wtorek defensywa z Niecieczy nie dała się pokonać. Dodatkowo warto przypomnieć, że w tym sezonie Fortuna 1. Ligi na 17 rozegranych spotkań u siebie, Bruk-Bet przegrał tylko raz. Takim bilansem może pochwalić się tylko ŁKS Łódź. Czyli drużyna, która w cuglach sięgnęła po zwycięstwo na zapleczu PKO BP Ekstraklasy.
Finał o miejsce w krajowej elicie odbędzie się w najbliższą niedzielę (tj. 11.06). Rywalem klubu Niecieczy będzie Puszcza Niepołomice, która w półfinale wysoko (4:1) ograła Wisłę Kraków. Faworytem niedzielnego spotkania będzie bardziej doświadczony Bruk-Bet.
Czytaj też:
Katastrofa Wisły Kraków stała się faktem. Najczarniejszy scenariusz w kluczowym meczuCzytaj też:
Janusz Dziedzic dla „Wprost”: Zależało mi, by ŁKS Łódź dobrze się kojarzył. Zmiany są jednak potrzebne