Wpadka Rakowa Częstochowa. O włos od sensacji!

Wpadka Rakowa Częstochowa. O włos od sensacji!

Dodano:   /  Zmieniono: 
Stratos Svarnas, Dario Vizinger
Stratos Svarnas, Dario Vizinger Źródło:Newspix.pl / Grzegorz Misiak /Foto PressFocus
W drugiej kolejce PKO BP Ekstraklasy doszło do niespodzianki. Mistrz Polski Raków Częstochowa zaliczył wpadkę, remisując przed własną publicznością z Wartą Poznań 2:2. To było fantastyczne widowisko.

Raków Częstochowa jest świeżo po historycznym awansie do rundy grupowej Ligi Konferencji Europy. Ekipa Dawida Szwargi w dalszym ciągu ma szansę jeszcze bardziej zachwycić kibiców, gdyż dostali się do ostatniej fazy eliminacyjnej Ligi Mistrzów, gdzie zmierzą się z Arisem Limassol. Częstochowianie liczą również na obronę mistrzostwa kraju i w pierwszej kolejce nowego sezonu PKO BP Ekstraklasy pokonali przed własną publicznością Jagiellonię Białystok. W drugiej doszło do niespodzianki.

Warta Poznań sprawiła niespodziankę w pierwszej połowie

Drużyna ze Stadionu Miejskiego w Częstochowie była wyraźnym faworytem starcia z ósmą ekipą kampanii 2022/23 PKO BP Ekstraklasy. Jednak pierwsza połowa była wielką sensacją, gdyż to goście częściej dochodzili do sytuacji bramkowych mimo znacznie niższego posiadania piłki. Już w piątej minucie zaszokowali wszystkich kibiców na stadionie, gdyż Miguel Luis dopadł do odbitej piłki i popisał się sprytnym płaskim strzałem z dwudziestego piątego metra, po którym futbolówka powędrowała tuż przy lewym słupku i wpadła do siatki! Kilka minut później bliski pokonania golikpera gospodarzy był Vizinger, jednak Bieszczad był czujny.

Piłkarze Rakowa przeszli do ofensywy, a piłka często wędrowała pod nogi Zwolińskiego, który błyszczał nieskutecznością. Defensywa Warty była na tyle zwarta, że mistrzowie Polski musieli próbować długich prób ataków pozycyjnych, z których nie wychodziło nic konkretnego. Dopiero w 27. minucie sprawili poważne problemy Lisowi, który z trudem obronił strzał głową Sorescu po centrze Kittela. Ale goście zachowali chłodną głowę i również przechodzili do ataków. Szmyt oddał uderzenie z dwudziestego metra i był bliski sukcesu, ale minimalnie chybił. Do szatni piłkarze zeszli przy wyniku 0:1 dla Warty.

twitter

Raków Częstochowa wywinął się w ostatniej chwili

Druga połowa rozpoczęła się z przytupem, gdyż już w 47. minucie Sorescu został sfaulowany w polu karnym i po konsultacji z VAR-em arbiter podyktował rzut karny, który wykorzystał Zwoliński. Radość Rakowa nie trwała długo, bo zaledwie dziesięć minut później Vizinger klatką piersiową odegrał piłkę do Żurawskiego, ten wpadł w szesnastkę i kąśliwym strzałem z ostrego kąta pokonał Bieszczada, wyprowadzając Wartę Poznań z powrotem na prowadzenie.

Raków znalazł się w poważnych opałach, dlatego postawili na ultraofensywę. Po chwili w polu karnym Warty wywiązała się gorąca sytuacja, w której najpierw Lederman spróbował szczęścia, ale nie pokonał Lisa, po czym Piasecki fatalnie chybił, uderzając ponad poprzeczką. Trzy minuty później Miguel Luis miał okazję podwyższyć wynik z rzutu wolnego, ale Bieszczad popisał się znakomitą interwencją. Czas leciał, a częstochowianie nie potrafili pokonać bramkarza gości. Bliski szczęścia był znów Piasecki, który po dośrodkowaniu Jeana Carlosa uderzył piłkę na bramkę, ale prosto w golkipera.

Brazylijczyk sprawił, że kibicom Rakowa spadł kamień z serca. W 83. minucie Racovitan głową odegrał piłkę na czternasty metr, skąd nie do obrony huknął właśnie Jean Carlos, doprowadzając do remisu. Obie ekipy walczyły jeszcze o wywalczenie trzech punktów, ale żadnej nie udało się pokonać golkipera rywali. Tym samym mecz zakończył się przy wyniku 2:2.

twitterCzytaj też:
Kamil Grabara blisko sensacyjnego transferu. Kolejny gigant w kolejce po Polaka
Czytaj też:
Raków Częstochowa ściągnie reprezentanta kraju? Transfer coraz bliżej

Opracował:
Źródło: WPROST.pl / Twitter