Europejskie puchary wkroczyły w decydującą fazę. W pierwszym starciu półfinałowym Ligi Konferencji Europy holenderski Feyenoord zmierzył się z Olympique Marsylią. Faworytami tego dwumeczu wydawali się piłkarze francuskiego klubu, którzy z pewnością w swojej kadrze mają o wiele bardziej wszechstronnych graczy. Spotkanie na ławce rezerwowych rozpoczął Arkadiusz Milik, który dopiero wraca do regularnej gry po kontuzji.
Szalona pierwsza połowa w meczu Olympique Marsylia – Feyenoord
Od samego początku widać było, że żadna z drużyn nie ma zamiaru głęboko się bronić. Mecz był bardzo otwarty, a kibice byli świadkami wymiany ciosów. Gra toczyła się od bramki do bramki, a wynik tej rywalizacji otworzyli gospodarze. W 18. minucie Dessers wykorzystał błąd defensywy OM i wpakował futbolówkę do siatki. Fani zgromadzeni na trybunach byli wniebowzięci. Po chwili mieli kolejne powody do radości. W 20. minucie zawodnicy Feyenoordu podwyższyli prowadzenie. Tym razem na listę strzelców wpisał się Sinisterra.
Reakcja marsylczyków była jednak fenomenalna. Często powtarza się, że wynik 2:0, to niebezpieczny rezultat i ponowie się to potwierdziło. Olympique Marsylia nie złożyła broni i wykorzystała nadarzające się okazje. Bramkę kontaktową zdobył Senegalczyk Dieng, a pięć minut przed końcem regulaminowego czasy gry do siatki trafił Gerson. Od tego momentu wszystko zaczęło się od nowa.
Fatalny błąd i wygrana Feyenoordu. Arkadiusz Milik nie zdążył pomóc
Druga połowa rozpoczęła się od koszmarnego błędu stopera OM Calety-Cara. Chorwat sprezentował gola przeciwnikom, podając w 10. sekundzie drugiej części gry futbolówkę wprost pod nogi Dessersa. Napastnik Feyenoordu nie miał litości i ponownie wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Do końca starcia zespołowi gości już nie udało się wyrównać. Feyenoord wygrał więc 3:2. Nie pomógł też Arkadiusz Milik, bo na boisko wszedł dopiero w 85. minucie.
Czytaj też:
Zestawienie najbardziej krytykowanych sędziów w Europie. Oni doprowadzają kibiców do szału