Horror w meczu Lecha Poznań z Vikingurem Reykjavik w el. Ligi Konferencji. Emocji było aż za dużo

Horror w meczu Lecha Poznań z Vikingurem Reykjavik w el. Ligi Konferencji. Emocji było aż za dużo

Piłkarze Lecha Poznań cieszą się po golu Kristoffera Velde z Vikingurem
Piłkarze Lecha Poznań cieszą się po golu Kristoffera Velde z Vikingurem Źródło: PAP / Jakub Kaczmarczyk
Mecz Lech Poznań – Vikingur Reykjavik w kwalifikacjach Ligi Konferencji Europy zakończył się po myśli polskiego zespołu, choć z jego perspektywy było blisko tragedii. Spotkanie rozstrzygnęła dogrywka, a bohaterem Kolejorza zostali Filip Marchwiński oraz Afonso Sousa.

Sytuacja Lecha Poznań przed rewanżem z Vikingurem Reykjavik nie była korzystna. W pierwszym spotkaniu Kolejorz przegrał 0:1, więc musiał włożyć sporo pracy w odwrócenie wyniku dwumeczu i na szczęście dla niego tak sztuka mu się udała. To polska drużyna awansowała do IV rundy eliminacji Ligi Konferencji Europy.

Eliminacje Ligi Konferencji. Lech Poznań miał mnóstwo szczęścia

Już w ósmej minucie – z perspektywy kibiców gospodarzy – mogło dojść do tragedii. Mało brakowało, by właśnie w tym momencie Islandczycy wyszli na prowadzenie. Z bliskiej odległości, zupełnie niekryty, uderzał bowiem Andrason. Miał przed sobą jedynie Bednarka, który w przypadku celnego strzału byłby bezradny.

Niedługo potem doskonałą okazję zmarnowali podopieczni van den Broma. Uderzenie Amarala z prawej nogi okazało się za słabe, a kilka kolejnych dobitek zablokowali przeciwnicy poznaniaków. Niespełna 60 sekund później Pereira interweniował tak niefortunnie, że Agnarsson wyszedł sam na sam z Bednarkiej, lecz trafił prosto w niego.

Mikael Ishak i Kristoffer Velde bohaterami w meczu Lech Poznań – Vikingur Reykjavik

Po wielu innych nieudanych próbach Lech w końcu dopiął swego. Akcję na prawym skrzydle zawiązali Pereira i Velde. To Norweg został „wypuszczony” prostopadłym podaniem, a następnie podał idealnie w kierunku Ishaka. Kapitan Kolejorza urwał się spod krycia i strzałem bez przyjęcia pokonał golkipera oponentów.

Jeszcze przed przerwą wcześniej wspomniany duet, który wypracował pierwszą bramkę, wyprowadził poznaniaków na dwubramkowe prowadzenie. Prawy obrońca nagle znalazł się na lewym skrzydle, skąd wypatrzył wbiegającego z drugiej strony skrzydłowego. Dośrodkował do niego idealnie, a Velde bez asysty żadnego obrońcy z łatwością strzelił gola.

Lech Poznań marnował sytuacje na potęgę

Niedługo po rozpoczęciu drugiej części spotkania mało brakowało, by gospodarze jeszcze podwyższyli prowadzenie. Czerwiński przerzucił wtedy piłkę nad obrońcami, lecz Ishakowi zabrakło skuteczności, bo nawet nie oddał celnego uderzenia. Im dłużej jednak trwało starcie, tym bardziej Lech grał na utrzymanie wyniku, zamiast próbować jeszcze go polepszyć. Najbardziej znaczące w tej kwestii było wejście Kwekweskiriego za Velde w 67. minucie.

Mimo tego poznaniacy mieli jeszcze dwie znakomite okazje do zdobycia kolejnej bramki. W kontrze znakomitym podaniem do Ishaka popisał się Amaral, a kapitan polskiej ekipy nie namyślał się długo i oddał strzał bez przyjęcia. Szwed jednak trafił tylko w słupek. Chwilę później Portugalczyk wyszedł sam na sam, ale nie udało mu się przelobować bramkarza. Mało tego, po kolejnych dwóch minutach w jeszcze jednej sytuacji tego typu ofensywny pomocnik posłał futbolówkę w trybuny. Na pustą bramkę spudłował też Sousa.

Filip Marchwiński i Afonso Sousa uratowali Lecha Poznań w dogrywce meczu el. Ligi Konferencji

Ta nieskuteczność ostatecznie zemściła się na podopiecznych van den Broma. W 95. minucie na 1:2 strzelił Djurić i tym samym doprowadził do dogrywki. Od samego początku tej dodatkowej części spotkania to nadal Kolejorz naciskał i po paru chwilach mógł cieszyć się z trafienia. Jak wykańczać akcje pokazał kolegom Marchwiński, który huknął nie do obrony z kilkunastu metrów po podaniu od Skórasia.

W drugiej połowie dogrywki Islandczycy jeszcze pomogli gospodarzom, gdy Magnusson obejrzał drugą żółtą kartkę i musiał zejść z boiska. Sousa, zamiast tę przewagę wykorzystać na dobicie rywali, zmarnował kolejną okazję sam na sam. Następną próbę z kolei zablokował mu Atlason, aczkolwiek uczynił to ręką. Do piłki podszedł sam Portugalczyk i nie wykorzystał „jedenastki”. Zrehabilitował się jednak w kolejnej kontrze – odebrał podanie od Szymczaka, minął Jonssona i trafił do pustej bramki.

Starcie zakończyło się więc wynikiem 4:1 i awansem Lecha do kolejnej rundy kwalifikacji Ligi Konferencji.

Czytaj też:
Jakub Rzeźniczak dla „Wprost”: W Wiśle Płock zaczęło wszystko nieźle hulać