Raków był silny ale odpadł, Lech awansował, ale jego gra nie jest sexy

Raków był silny ale odpadł, Lech awansował, ale jego gra nie jest sexy

Mikael Ishak
Mikael Ishak Źródło: Shutterstock / Mikolaj Barbanell
Po czwartkowych meczach naszych drużyn w kwalifikacjach do fazy grupowej Ligi Konferencji Europy polski kibic budzi się z poczuciem absmaku. Bo Raków Częstochowa, który całe eliminacje grał świetnie, odpadł po golu straconym w 122. minucie meczu, choć na porażkę 0:2 ekipa Marka Papszuna z pewnością nie zasłużyła. Z drugiej strony należy się cieszyć z awansu Lecha Poznań, ale tu z kolei pojawia się frustracja, bo Kolejorz od początku sezonu prezentuje się słabo i nie daje wielkiej nadziei na sukcesy w Europie.

Takie porażki jak ta Rakowa ze Slavią Praga są zawsze najgorsze: po golu straconym w doliczonym czasie dogrywki, gdy wszyscy myślą już o serii rzutów karnych. Dlatego nie dziwi, że tuż po meczu trener częstochowian Marek Papszun mówił o smutku, rozczarowaniu i o bólu, jakiego jeszcze w swojej karierze nie przeżył. I o tym, że żal mu zarówno piłkarzy, jak i członków sztabu, bo wszyscy zrobili bardzo dużo, żeby awansować.

Co dalej z Papszunem?

– Nie daliśmy sobie szansy w karnych, a w dwumeczu nie byliśmy drużyną gorszą, rywal wcale nie miał więcej okazji do zdobycia gola niż my, więc boli mnie to tak po ludzku. Ta porażka to będzie kolosalne doświadczenie dla nas wszystkich w klubie. Doświadczenie potrzebne do tego, żeby Raków w przyszłości awansował do fazy grupowej europejskich pucharów – mówił Papszun na gorąco, tuż po meczu w Pradze.

I zabrzmiało to trochę niepokojąco. Tak, jakby niekoniecznie ten projekt miał być realizowany z jego udziałem. Wiadomo, że chwilę po takim dramacie, w głowie trenera mogą się kłębić różne myśli. Dziś nikt sobie nie wyobraża, że twórca sukcesów Rakowa mógłby nie zostać na dłużej w Częstochowie, ale póki co jego kontrakt obowiązuje tylko do końca obecnego sezonu. A jeszcze zimą Papszun był kuszony przez Legię i poważnie się nad przyjęciem tej oferty zastanawiał. Ostatecznie jednak – wygasającą w czerwcu 2022 roku – umowę z Rakowem przedłużył, ale… tylko o rok. Jakby sam doszedł do wniosku, że w Częstochowie jest już dostatecznie długo (od kwietnia 2016) i czas na nowe wyzwania.

Wiadomo, że Papszun ma bardzo silną pozycję w Rakowie i jeśli będzie chciał w tym klubie zostać, to właściciel Michał Świerczewski przyjmie taką decyzję z radością. Porażka ze Slavią i brak awansu do fazy grupowej Ligi Konferencji Europy absolutnie nie osłabi pozycji trenera. Paradoksalnie tylko ją wzmocni. Bo choć sukcesu na końcu nie było, to wszyscy zapamiętają bardzo udaną kampanię częstochowian w Europie i fakt, że Raków wygrał w tych eliminacjach wszystkich 5 meczów, jakie rozegrał przed spotkaniem w Pradze ze Slavią.

Liczy się nie tylko końcowy rezultat, ale też fakt, jaką drużyną jest obecnie Raków. To na dzisiaj najsilniejszy polski zespół, taki z potencjałem nie tylko na Ekstraklasę. Ekipę Papszuna można bez wstydu pokazać w Europie, jako drużynę świetnie przygotowaną fizycznie i taktycznie, grającą dobry, nowoczesny futbol. Potrafi już nie tylko bronić dostępu do bramki i grać z kontry, jak to było jeszcze kilka sezonów temu, ale także narzucić swoją grę przeciwnikowi, stwarzać sytuacje podbramkowe i zdobywać gole. Tak jak to było choćby w pierwszym meczu ze Slavią w Częstochowie. A przecież to klub z Pragi uchodzi za drużynę, która potrafi zdominować rywala.

Król jest jeden

Raków to najlepiej grający obecnie polski zespół. Kulturą gry dzisiaj Raków w ogóle nie odbiega od rywali z zagranicy. Architektem tego projektu, już od poziomu II ligi, jest Papszun W drużynie widać nie tylko myśl trenera, ale też piłkarską jakość. Zespół jest stale wzmacniany. Sam fakt, że najlepszy piłkarz Ekstraklasy – Ivi Lopez zdecydował się zostać w Rakowie, mimo, że miał wiele innych ofert, to jest bardzo znaczący. Piłkarze po prostu wierzą w powodzenie tego projektu.

Widać, że drużyna (ale i klub) jest budowana z pomysłem i stale się rozwija. Zawodnicy, jakich się sprowadza do Częstochowy, mają konkretny profil i są dopasowani do koncepcji trenera. A gdy okazuje się, że ktoś jednak do tej układanki nie pasuje, Papszun pozbywa się go bez żalu. Dotyczy to także jego asystentów i członków sztabu szkoleniowego. Wszyscy wiedzą, że w Częstochowie król jest tylko jeden. Jeśli uda się Papszuna zatrzymać w klubie, przed Rakowem są wielkie perspektywy. Paradoksalnie porażka w europejskich pucharach może zadziałać na korzyść częstochowian. Skoncentrują się teraz na krajowych rozgrywkach i przy tym potencjale sportowym stają się żelaznym faworytem do mistrzostwa Polski.