Fiorentina pokazała Lechowi Poznań miejsce w szeregu. Włosi byli za mocni

Fiorentina pokazała Lechowi Poznań miejsce w szeregu. Włosi byli za mocni

Lech Poznań – Fiorentina
Lech Poznań – Fiorentina Źródło:PAP / Jakub Kaczmarczyk
Lech Poznań stanął przed historyczną szansą awansu do półfinału Ligi Konferencji Europy. By tego dokonać, podopieczni Johna van den Broma musieli pokonać Fiorentinę. Pierwszy mecz Kolejorz rozegrał na własnym stadionie.

Po godz. 21:00 sędzia Irfan Peljto zagwizdał po raz pierwszy w historycznym ćwierćfinale Ligi Konferencji Europy. Lech Poznań na to spotkanie wyszedł w składzie: Bednarek – Pereira, Milić, Satka – Skóraś, Kwekweskiri, Karlstroem, Velde, Rebocho – Marchwiński, Ishak. Trener ACF Fiorentiny Vincenzo Italiano postawił w tym spotkaniu na: Terracciano – Dodo, Milenković, Ranieri, Biraghi – Bonaventura, Amrabat, Mandragora – Gonzalez, Cabral, Brekalo.

Błyskawiczny gol ACF Fiorentiny

To spotkanie rozpoczęli goście, którzy agresywnie ruszyli na bramkę FIlipa Bednarka. Jednak to pierwsi groźną okazję stworzyli sobie Lechici. Antonio Milić wyskoczył najwyżej do piłki zagranej z rzutu rożnego.

Niestety już w 4. minucie podopieczni Johna van den Broma wyciągali piłkę z siatki. Akcję Fiorentiny zapoczątkowała strata Pedro Rebocho. Futbolówka trafiła pod nogi Nicolasa Gonzaleza, który oddał mierzony strzał, który trafił w słupek, a potem w plecy bramkarza Lecha Poznań. Zdezorientowany golkiper nie zorientował się, gdzie poleciała piłka. Najwięcej opanowania w polu karnym zachował Arthur Cabral, który z paru metrów zdobył gola.

Sędzia nie podyktował rzutu karnego dla Lecha Poznań; kosmiczny gol Velde

W 10. minucie Mikael Ishak dostał świetne podanie w pole karne od Filipa Marchwińskiego. Szwed wyszedł sam na sam z Pietro Terracciano. Napastnik Lecha Poznań upadł po kontakcie z jednym z obrońców. Choć piłkarze i kibice domagali się rzutu karnego, to arbiter był niewzruszony. W dalszej części połowy Fiorentina oddała inicjatywę i czekała na ruch gospodarzy. Goście co jakiś czas szukali koronkowych akcji, z których nic więcej nie wynikało.

W 19. minucie ACF Fiorentina stworzyła sobie groźną okazję na prawym skrzydle. Postraszyć Lecha znów próbował Gonzalez i znów trafił w słupek. Po tej akcji Kolejorz ruszył z genialną kontrą. Futbolówka trafiła pod nogi Joela Pereiry, który ruszył skrzydłem na bramkę Terracciano. Portugalczyk miękko zagrał wysoką piłkę na Mikaela Ishaka, który z pierwszej piłki zgrał ją do Kristoffera Velde. Norweg bez zastanowienia nabiegł na futbolówkę i oddał strzał z półwoleja. Strzał poleciał w prawy dolny róg bramki bramkarza z Florencji i było już 1:1.

Fiorentina wyszła na prowadzenie w końcówce

Jak coś niebezpiecznego działo się w polu karnym Lecha Poznań, to zamieszany w to był Gonzalez. Tym razem w 40. minucie wyskoczył wyżej od Pedro Rebocho i strzelił gola głową. Filip Bednarek wyciągnął się jak struna, ale futbolówka była poza jego zasięgiem.

W doliczonym czasie gry Arthur Cabral był bliski wyprowadzenia swojej drużyny na dwubramkowe prowadzenie. Na szczęście dla Lecha napastnik z trzech metrów nie trafił do bramki Filipa Bednarka. Więcej bramek w tej połowie nie oglądaliśmy.

Fiorentina powiększyła prowadzenie w drugiej połowie

W 53. minucie Filip Marchwiński był bliski wpisania się na listę strzelców. Ranieri stracił piłkę w prawym sektorze boiska na rzecz Skórasia. Skrzydłowy reprezentacji Polski zagrał na skrzydło do Ishaka, który zagrał prostopadle do wbiegającego młodego gracza Kolejorza. Niestety w końcowej fazie akcji został zablokowany i z akcji bramkowej nici.

Lech Poznań ruszył do ataku, ale pięć minut później został boleśnie skarcony. Fiorentina ruszyła z kontrą, którą napędził Jonathan Ikone. Strzał skrzydłowego włoskiej drużyny został zablokowany, ale odbita futbolówka wpadła pod nogi Giacomo Bonaventury, który pewnym strzałem podwyższył prowadzenie. To, co nie udało się Gonzalezowi w pierwszej połowie, w 63. minucie udało się Ikone. Francuz miał za dużo wolnej przestrzeni przed szesnastką i postanowił oddać mierzony strzał w stronę długiego słupka Filipa Bednarka. Bramkarz był bez szans.

Więcej bramek w tym meczu nie oglądaliśmy, a Fiorentina ma sporą zaliczkę (1:4) przed rewanżem u siebie, który zaplanowano na 20.04.2023 roku.

Czytaj też:
UEFA zawiesiła Bartosza Salamona. Wiadomo, ile trzeba będzie czekać na wynik próbki B
Czytaj też:
Przełomowa decyzja w Premier League. Kluby stracą sponsorów