Dariusz Mioduski przedstawił swoją wersję zdarzeń. Oto, jak został potraktowany

Dariusz Mioduski przedstawił swoją wersję zdarzeń. Oto, jak został potraktowany

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dariusz Mioduski
Dariusz Mioduski Źródło:PAP / Rafał Guz
Prezes Legii Warszawa Dariusz Mioduski w towarzystwie rzecznika prasowego klubu Bartosza Zasławskiego wzięli udział w konferencji prasowej. W jej trakcie przedstawiono ich perspektywę wydarzeń, do których doszło po meczu z AZ Alkmaar. Przedstawiamy wszystkie wypowiedzi.

Godzinę po zakończeniu meczu AZ Alkmaar – Legia Warszawa doszło do gigantycznego skandalu, o którym mówią media w całej Polsce i Europie. Piłkarze Radovan Pankov i Josue zostali aresztowani przez holenderską policję za rzekomą agresję, której mieli dopuścić się wobec funkcjonariuszy policji oraz ochronę. Prezes Wojskowych Dariusz Mioduski został kilkukrotnie uderzony w twarz przez jednego z sanitariuszy ochrony. W związku z zaistniałymi okolicznościami zwołano specjalną konferencję prasową, podczas której przedstawiono wersję zdarzeń władz klubu. Oto ona.

Dariusz Mioduski o przebiegu meczu i zajściu po jego zakończeniu

– Dzięki Bogu udało nam się parę tych rzeczy nagrać, bo prawdopodobnie to, co byłoby dzisiaj w przekazach, brzmiałoby zupełnie inaczej. Ten mecz był świętem dla nas, kolejny mecz z nadziejami, a nie poszedł tak, jak chcieliśmy. Szkoda, mogliśmy go zremisować, ale na meczu nie było żadnej agresji, ani na boisku, ani na trybunach. Nasi kibice fenomenalnie nas dopingowali. To, co stało się po meczu, godzinę później wydaje się nieprawdopodobne, ale jak pomyślę dziś, to nie był incydent, który się stał, tylko coś, co narastało. Przyjechałem wczoraj po południu do Alkmaar i od razu usłyszałem raporty od różnych osób z delegacji, VIP-ów, pracowników, że cały czas coś się dzieje i cały czas są szykanowani. Potem uświadomiłem sobie, że maile, które otrzymałem od dziennikarzy holenderskich, które pytały się o to, czy przyjedzie horda walczących kibiców – nastawienie zarządu lokalnego w Alkmaar było fatalne. Były wypowiedzi publiczne, że pani burmistrz nie życzy sobie Polaków w mieście, byli wyprowadzani z restauracji. Atmosfera braku bezpieczeństwa trwała od kilku dni i było to nakręcane z ich strony.

– Dla mnie to, co się stało, jest absolutnym skandalem. Przez wiele lat jeżdżę na mecze, widziałem wiele sytuacji, gdzie nasz autobus z drużyny i zawodnicy byli atakowani przez kibiców naszych rywali. Mogę to zrozumieć, jednak nigdy nie widziałem, żeby członkowie sztabu byli atakowani przez ochronę i policję. Takiego precedensu nie było na skalę światową.

– To jest coś, czego nie odpuścimy. Zrobimy wszystko, żeby to wszystko zostało naprostowane i zmienić tę narrację, która się pojawia w mediach holenderskich, że w jakiś sposób, to my byliśmy przyczyną tego, co się wydarzyło. Widzieliście na filmach, że to nie jest prawda, bo tego doświadczyłem. Być może zdali sobie sprawę z tego, że przesadzili, dlatego wyciągnęli piłkarzy, osadzili ich w areszcie. Tworzą historię, ale jest ona nieprawdziwa. Dzisiaj nasi piłkarze są zaopiekowani, wczoraj nie było takiej możliwości. Chciałem im towarzyszyć w drodze na komisariat, to brutalnie zostałem odepchnięty, a jak chciałem złożyć swoje wyjaśnienia, to kazali mi zamawiać taksówkę. Trener i kierownik drużyny mieli jechać z zawodnikami, bo tak zostało obiecane, ale zostali wsadzeni do innego samochodu i wywiezieni zupełnie gdzieś indziej. Nikt nam nie powiedział, gdzie piłkarze są, na którym komisariacie. Powiedziano nam, że pojechali do Amsterdamu, a potem okazało się, że byli w Alkmaar. Takie są fakty.

– Dzisiaj dzięki Bogu mamy dobrą tam opiekę, jest tam nasz prawnik i wynajęliśmy bardzo dobrego holenderskiego prawnika, są w trakcie przesłuchań. Mam nadzieję, że dziś ich wypuszczą i wrócą do Polski. To są nasi podstawowi zawodnicy, a w niedzielę gramy bardzo ważny mecz. A jeżeli chodzi o mecze w przyszłości również z Alkmaar z Holandii, to bym powiedział, że zapraszamy na Legię, może pokażemy wam, jak wygląda gościnność, bezpieczeństwo, dobra atmosfera.

Dlaczego Josue i Radovan Pankov zostali wyciągnięci z autokaru i jakie było uzasadnienie sytuacji?

– To, co nie jest spekulacją, to, co widziałem sam. Jeśli ktoś powie, że to my, czy piłkarze zaatakowali ochronę, to jest nieprawdą. Agresja była zdecydowanie z tamtej strony. Czasem zastanawialiśmy się, czy agresja była ze strony ochrony i chyba tego pana, który właśnie zeznaje. Zastanawialiśmy się, czy on nie jest na jakiś środkach i substancjach. Byliśmy z powrotem w autobusie, bo na końcu udało się wejść wszystkim piłkarzom do autobusu i myśleliśmy, że wyjedziemy. A wtedy powiedzieli nam, że nie i jeśli nie wypuścimy Radovana Pankova, to będzie szturm na autobus, bo tam była policja szturmowa i że zrobią rozróbę w autobusie i wyciągną ich. Potem powiedzieliśmy, żeby wyszli, pojechali i złożyli zeznania, żeby uniknąć dalszej eskalacji, a nagle okazało się, że to nie tylko Pankov, ale też Josue. Moim zdaniem to jest część fabrykacji tego, że oni wiedząc, że przesadzili, tworzą narrację, ze agresja jest z naszej strony. Nikt z nas nie widział, żeby ktokolwiek z naszej strony uderzył ochroniarza. Były przepychanki, mogło być odepchnięcie czy upadek, ale proszę mi uwierzyć, że to nie byli stewardzi. To byli goście znacznie „więksi”, więc mówienie, że on jest poszkodowany, to jest niemożliwe, ja w to nie wierzę.

Rzecznik prasowy Bartosz Zasławski dodał:

– Josue był przesłuchiwany, a Pankov nie i nie wiemy, kiedy będzie. Chcielibyśmy, żeby nasi zawodnicy byli dostępni na następny mecz, ale w tej chwili tego nie wiemy.

Co w owym czasie robili ludzie z UEFA i jak prezes odbiera ich zachowanie w stosunku do sytuacji?

– Wydaje mi się, że oni w ogóle nie byli świadomi tego, co się działo. My próbowaliśmy wzywać, ale to było godzinę po meczu, tam nie było kibiców ani nikogo dookoła. Powiedzieli, że nie wypuszczają drużyny, bo chcą chronić przed kibicami. Nasi kibice opuścili stadion po drugiej stronie. Nie było nikogo. Wydaje mi się, że UEFA nie była świadoma, co się działo po konferencji prasowej. Wiem, że UEFA działa, żeby nasi piłkarze byli zwolnieni z aresztu. Tutaj raczej podziękowania dla UEFY za wsparcie, ale jestem przekonany, że dostają też narrację z drugiej strony, dlatego trzeba będzie to wyjaśnić.

Bartosz Zasławski dodał, że UEFA dowiedziała się o całym incydencie wyłącznie od Legii Warszawa.

O zachowaniu władz AZ Alkmaar i kontaktach z nimi

– Z włodarzami klubu mam bardzo dobry kontakt. Serdecznie przywitaliśmy się przed meczem. Co prawda powiedziałem im o zachowaniach, jakie mają miejsce w mieście i zachowaniu policji, bo byłem tym bardzo wzburzony przed meczem, ale ze strony samego AZ Alkmaar nie mogę powiedzieć, że my w loży zarządu czuliśmy się źle, ale jak już z niej wychodziliśmy, to nie było tak samo. Trochę dziwię się, że nie ma bezpośredniego kontaktu z ich strony teraz, ale nie mam wielkich pretensji do zarządu. Cała kwestia związana z ochroną – słyszeliśmy, że to człowiek niedoświadczony – to wyglądało naprawdę dziwnie.

Legia Warszawa przedstawi swoje racje na forum UEFA

– My musimy przedstawić nasze racje. Mamy reputację, która nie jest najlepsza, jeśli chodzi o to, co działo się w przeszłości, ale od dłuższego czasu bardzo pracujemy nad tym z sukcesami i dobrą komunikacją z kibicami, z fantastyczną atmosferą na naszym stadionie i meczach wyjazdowych. Robimy bardzo dobrą robotę, dużo się zmieniło i to jest cios, że ktoś podważa tę pracę wszystkich, którzy nad tym pracują. Będziemy robić wszystko, żeby pokazać prawdę. Nie znam drugiego takiego przypadku, gdzie drużyna jest zaatakowana przez ochronę i policję. To jest niewyobrażalne, więc powiedzieć, że my jesteśmy winni w przypadku, w którym ich zadaniem jest zadbać o nasze bezpieczeństwo i ochrona, to jest skandal sam w sobie.

O antypolskiej atmosferze wokół przyjazdu Legii Warszawa do Alkmaar

– Zdecydowanie, to było czuć. Wydaje się, że to wyszło bezpośrednio od pani burmistrz Alkmaar, która w prasie holenderskiej powiedziała, że ona sobie nie życzy Polaków czy kibiców Legii w mieście. Dlatego zostali wysłani nasi kibice do Hagi. To tak samo, jakbyśmy my im powiedzieli, że oni mogą sobie odebrać bilety w Radomiu. Wyrzucali ludzi z restauracji do Hagi, żeby stamtąd przyjeżdżać.

Czy Legia Warszawa przełoży mecz z Rakowem Częstochowa?

– Nie. Chcemy grać. Musimy sobie poradzić z tym i mamy nadzieję, że Pankov i Josue dołączą do nas dziś wieczorem lub jutro rano i skoncentrujemy się już tylko na meczu, a rzeczy wszystkie inne będziemy robić w ciszy gabinetów.

O komunikacie holenderskiej policji...

– Nie wiem, o czym oni mówią. Jedyne, co mogę sobie wyobrazić i o czym słyszałem, to o tym, że nie wszyscy chcieli jechać do Hagi po odbiór biletów. Wiem, że przy bramie wejściowej były sytuacje, że naszym kibicom chcieli odebrać bębny i flagi do dopingu, ale nie był to wielki problem. Widziałem szeregi policjantów z psami wyjącymi i agresywnymi, więc cała atmosfera wokół meczu była straszna, tym bardziej, że gdyby zrobili jacyś tajniacy, którzy traktowali nas brutalnie, wiedzieliby, że nasi kibice nie myśleli o żadnej agresji, bo oni są zaprzyjaźnieni z ADO Den Hag, a Hag jest zaprzyjaźnione z AZ Alkmaar, więc tam nie było absolutnie żadnej agresji z naszej strony i obawy, że nasi kibice mogą coś zrobić. Nie wiem, skąd to się wzięło.

Rzecznik prasowy dodał:

– Przedstawiciele klubu, którzy przyjechali do miasta wykonywać swoje obowiązki, byli legitymowani i im również grożono, że zostaną przetransportowani przymusowo do Hagi.

Czy Legia Warszawa wniesie do UEFA o zakaz przyjazdu kibiców z Alkmaar na stadion przy ul. Łazienkowskiej 3?

– Tę decyzję podejmie UEFA, my na pewno nie będziemy tego robić. Wręcz odwrotnie. Chcielibyśmy im pokazać, że w tym klubie jest przyjaźnie i normalnie. Mogą się czuć bezpiecznie i mogą się dobrze bawić, ale mam nadzieję, że tym razem to my wygramy.

Władze AZ Alkmaar nie kontaktowali się z Dariuszem Mioduskim po zaistniałych okolicznościach. Czy kibice otrzymali nakaz wyjazdu do Hagi?

– Nie słyszałem, żeby były ustalenia, że wszyscy mają jechać do Hagi, ale ja nie wszystko wiem. Wydaje mi się, że nie. Natomiast dotąd nie było kontaktu, spodziewam się, że on będzie, bo tak, jak powiedziałem, mieliśmy bardzo dobry kontakt wcześniej i mam nadzieję, że tak zostanie. Tu nie ma powodu, żeby eskalować całą tę sytuację. Na meczu był mój bliski przyjaciel, który jest Holendrem i powiedział, że chyba nigdy się tak nie wstydził, także to pokazuje, jak rzeczywiście było.

O zachowaniu holenderskich ochroniarzy

- Ja tam byłem razem z drużyną i chciałem tę sytuację w jakiś sposób zaadresować. Byłem ubrany w legijny garnitur, miałem bardzo ładną marynarkę z szarymi spodniami, elegancko wyglądający garnitur z „L-ką” i mówiłem, że jestem prezesesm klubu i że muszą traktować naszą drużynę z szacunkiem. Jak to nie działało, to w końcu powiedziałem, że nie odpuszczę tego i wyciągnąłem telefon, mówiąc, że muszę to nagrać, bo to jest nieakceptowalne. Potem wyrzucili mi ten telefon i nie chcieli dopuścić do tego, bym go odzyskał i wtedy zostałem brutalnie uderzony kilka razy. Tam były mocne przepychanki, a potem były kolejne, jak próbowałem się dostać do busika, którym zabrali Josue i Pankova, bo chciałem z nimi jechać na komisariat, to stali tajniacy z maskami i brutalnie mnie stamtąd odepchnęli.

O wsparciu ze strony polskich władz

– Muszę przyznać, że nie ma organizacji, która się nie zgłosiła i proponowała wsparcie. Ludzie z różnych ministerstw, z MSZ-tu, minister sportu, parlamentarzyści, organizacje biznesowe – chciałem podziękować wszystkim, którzy cały czas działają, żeby nas wesprzeć. Tam są bezpośrednie kontakty, złożone protesty, listy protestacyjne. Wiele dzieje się ze strony oficjalnych kanałów. Będziemy składać zeznania i zażalenia u nas, prowadząc sprawę z naszej strony. Nie możemy polegać na tym, że policja lokalna w Holandii będzie rzetelna i obiektywna w tej sprawie.

Jakie kroki prawne rozważa Legia Warszawa?

– Od strony prawnej nie mam pełnej wiedzy. Wiemy, że prawnicy pracują nad zebraniem materiałów i na pewno każda możliwość, która będzie dostępna, będzie wykorzystana, żeby bronić klub i piłkarzy. Z tego zrobiła się międzynarodowa afera, ale czy konieczne jest to wsparcie? Ono na pewno jest pomocne, bo pokazuje, że nas nie można potraktować w taki sposób. Nie można prowadzić dyskryminacji w stosunku do polskich instytucji i obywateli, traktować nas w taki sposób. Wyraz przez organy rządowe jest bardzo pomocny i doceniany z naszej strony.

O nastrojach w drużynie po aresztowaniu Josue i Radovana Pankova

– Ze stronami prawnymi ze strony AZ, to byłoby trochę tak, że zaprosiłbym do swojego domu gościa, mój ochroniarz by go pobił, a potem ja bym składał doniesienie na tego gościa, że został pobity. To jest śmieszne. Myślę, że nie mają podstaw do tego, by to zrobić. Na pewno drużyna była wstrząśnięta tym, co się działo, bo nikt czegoś takiego nie przeżył wcześniej. Wszyscy martwią się o swoich kolegów, ale sądzę, że na końcu wszystko powinno tę drużynę skonsolidować i zmobilizować, bo to jest coś, co uderza w nas wszystkich.

Bartosz Zasławski dodał:

– Przebywaliśmy w autokarze przez godzinę po meczu otoczeni przez policję i ochronę. Nie pozwolono nam wyjechać. Po tym, jam wróciliśmy do hotelu zawodnicy razem ze sztabem, długo komentowali i omawiali tę sytuację. Jesteśmy z Radovanem i Josue. Oni w Polsce też mają swoje rodziny, które na nich czekają.

Jak zareagował Kosta Runjaić? Czy władze Legii były ostrzegane o niebezpieczeństwach z przeszłości, które wydarzyły się na stadionie AZ Alkmaar?

– Tak naprawdę usłyszeliśmy dopiero po całym zajściu, że nie jesteśmy pierwsi, którzy doświadczyli takiej gościnności w Alkmaar. Podobno były inne drużyny oprócz West Hamu, także ewidentnie tam jest głębszy problem z tym wszystkim, ale czy możemy coś jeszcze zrobić? Nie wydaje mi się, bo to był normalny proces. Dziwimy się, że nie możemy wejść do loży i szatni, a mieliśmy pasy, które pozwalają nam wchodzić wszędzie. Zamykano przed nami drzwi. Rozmawiałem z trenerem Kostą wracając, to mówił, że z jego perspektywy niechęć w stosunku do drużyny, zamykanie przed nim drzwi przed treningiem – to było czuć. Natomiast my mamy raczej charakter waleczny, czyli takie rzeczy mogą nas tylko zmobilizować i wydaje mi się, że wszyscy w klubie tak samo.

O wersji wydarzeń Josue i Radovana Pankova

– Nie mieliśmy do tej pory żadnego kontaktu z żadnym z zawodników. Był on odcięty. Mówili nam, że rano będzie kontakt, a dopiero jak wynajęliśmy prawnika i jeździł do nich trener, a wysyłali go od jednego do drugiego komisariatu. W nocy przestali. Oni są zamknięci, a jedyny człowiek, który ma z nimi kontakt, to jest prawnik. Oni zostali wyprowadzeni z tego autobusu po sytuacji i wyszli dobrowolnie. Wiem, co mówili wtedy i że oni byli atakowani, ale czy doszło do jakiejś przepychanki, tego nie wiem – zakończył Dariusz Mioduski.

Czytaj też:
Zbigniew Boniek zdradził, co powiedział mu Dariusz Mioduski. Mocne słowa w kierunku AZ Alkmaar
Czytaj też:
Alkmaar przerwało milczenie. Jest oficjalne oświadczenie