Pod koniec listopada ubiegłego roku Wolverhampton grało z Arsenalem, a podczas meczu doszło do groźnego zderzenia Raula Jimeneza z Davidem Luizem. Meksykański napastnik stracił przytomność i jeszcze na boisku podano mu tlen. Następnie gracza Wolverhampton przewieziono do szpitala, gdzie od razu przeszedł operację.
Raul Jimenez: To cud, że przeżyłem
Niemal dziewięć miesięcy później Jimenez wrócił do gry, a 14 sierpnia wystąpił w meczu Wilków z Leicester. Jego klub wprawdzie przegrał 0:1, ale dla fanów Wolves pocieszający jest fakt, że Meksykanin znowu może reprezentować ich ukochane barwy. Mało brakowało, a już więcej nie oglądaliby 31-latka grającego w piłkę.
Jimenez po meczu z Leicester spotkał się z dziennikarzami. Jak zdradził, po odniesieniu kontuzji dużo rozmawiał z lekarzami. – Powiedzieli mi, że to cud, że przeżyłem. – Kość czaszki złamała się i doszło do krwawienia – dodał cytowany przez Sky Sports. Piłkarz stwierdził także, że uratowała go decyzja lekarzy o szybkim przeprowadzeniu zabiegu.
Przy okazji Meksykanin przekazał, że już do końca kariery będzie grał w specjalnym kasku, tak samo jak Petr Cech, który doznał podobnego urazu w 2006 roku. Mimo groźnego urazu i długiej przerwy od występów na boisku, Jimenez nie planuje zawieszenia butów na kołku. – Nigdy nie myślałem o zakończeniu kariery lub zaprzestaniu gry. Zawsze byłem pewny, że wrócę – zadeklarował.
Czytaj też:
Podczas meczu uderzył kolegę z drużyny. Jest nagranie