Liverpool wygrał swój mecz z Aston Villą w boxing day, aczkolwiek z wielkimi problemami. Drużyna Juergena Kloppa miała naprawdę dużo szczęścia.
Aston Villa – Liverpool. Mocny początek The Reds
Goście bardzo szybko wyszli na prowadzenie, bo już w 5. minucie Salah strzelił swojego 171 gola w barwach The Reds. Tym samym wyrównał osiągnięcie Kenny’ego Dalglisha. Kapitalnym górnym podaniem popisał się Alexander-Arnold, posyłając piłkę zewnętrzną częścią stopy do wychodzącego na pozycję Robertsona. Ten zaś podał ją wzdłuż pola karnego do kolegi z Egiptu, a on umieścił futbolówkę w pustej bramce.
Podopieczni Unaia Emery’ego momentalnie stwierdzili, że trzeba ruszyć odważniej do przodu i w ciągu kilku minut przeprowadzili groźne akcje. Za pierwszym razem jednak Alisson dobrze obronił strzał Baileya, za drugim ten sam zawodnik skiksował w bardzo dogodnej sytuacji. Becker z łatwością zatrzymał też próbę Watkinsa po jednej z centr.
Virgil Van Dijk dał oddech swojej drużynie
Z czasem kolejne okazje do podwyższenia wyniku zaczął sobie stwarzać Liverpool, ale Nunez wiele razy podejmował złe decyzje w kluczowych momentach. W końcu jednak do siatki trafił Van Dijk. Obrońca wykorzystał chaos w polu karnym po rzucie rożnym, gdy bez większego namysłu strzelił lewą nogą, gdy futbolówkę podał mu Salah.
Tuż po wznowieniu gry Aston Villa zaskoczyła swoich przeciwników. Watkins wyszedł sam na sam z Alissonem i pokonał go, ale krótko cieszył się z gola, ponieważ przy podaniu Kamary był na spalonym. Po chwili oko w oko z golkiperem stanął też McGinn, lecz oddał głową zbyt lekki strzał, by zaskoczyć rywala. W 51. minucie zawiódł też Salah po bardzo dogodnej kontrze.
Wynik meczu Aston Villa – Liverpool. The Reds nie dali się dogonić
Po godzinie gry ekipa z Birmingham w końcu dopięła swego, a w głównej roli wystąpił wspomniany już wcześniej Watkins. Problemy Liverpoolu zemściły się na nim po kolejnych błędach defensywy. Najpierw źle piłkę wybił Alexander-Arnold, a potem Matip nie przypilnował napastnika przy okazji centry Luiza.
Festiwal nieskuteczności trwał w najlepsze z każdą kolejną minutą. Wydało się, że The Reds zamkną spotkanie kolejnym golem, gdy Nunez biegł z obrońcą na plecach od połowy boiska i wyszedł na odpowiednią pozycję, mając przed sobą jedynie Olsena. Urugwajczyk jednak tradycyjnie minął się z powołaniem.
Stefan Bajcetic bohaterem Liverpoolu
Wszystkich w końcu pogodził… 18-latek. Urodzony w 2004 roku Bajcetic wszedł na boisko w 79. minucie, a w 81. wpisał się na listę strzelców. Olsen nie poradził sobie bowiem z centrą przeciwnika i wypluł piłkę przed siebie. Wtedy właśnie nadbiegł Hiszpan, minął jednego rywala zwodem i uderzył celnie między nogami kolejnego oponenta.
Czytaj też:
Brentford i Tottenham stworzyły świetne widowisko w boxing day. Sensacja była bliskoCzytaj też:
Ostra dyskusja na temat Michniewicza i reprezentacji Polski. Mateusz Borek: „Pie********”