Jakim cudem tak to się skończyło? Niebywały mecz Chelsea i Liverpoolu

Jakim cudem tak to się skończyło? Niebywały mecz Chelsea i Liverpoolu

N'Golo Kante (z lewej) i Jordan Henderson (z prawej)
N'Golo Kante (z lewej) i Jordan Henderson (z prawej) Źródło:PAP/EPA / Andy Rain
Mecz Chelsea – Liverpool był bardzo ciekawy, choć paradoksalnie należy nazwać go również festiwalem nieskuteczności. Obie drużyny stworzyły sobie takie sytuacje, że aż trudno uwierzyć w ostateczny wynik tego starcia.

Liverpool i Chelsea rozegrały mecz, który pod względem emocji był znakomity, godny hitu Premier League. Skuteczność piłkarzy obu zespołów znacznie lepiej oddawała obecną formę tych drużyn, które aktualnie plasują się w środku tabeli ligi angielskiej.

Wymiana ciosów w pierwszej połowie meczu Chelsea – Liverpool

Po kilku minutach gry gospodarze mogli wyjść na prowadzenie, ponieważ bardzo obiecującą kontrę wyprowadził Felix. Portugalczyk zwiódł w polu karnym Matipa i już składał się do strzału, lecz w ostatniej chwili okiwany defensor zdołał naprawić swój błąd. Po chwili ten sam obrońca uratował The Reds od utraty gola, gdy na pustą bramkę uderzał Kovacić – już po minięciu Alissona. Jeszcze później już sam bramkarz drużyny gości udaremnił próbę Havertza.

Trochę później, mniej więcej w 18. minucie, Koulibaly podobnie jak Matip, uratował Chelsea. Wtedy to uderzał Henderson, aczkolwiek ta sytuacja była znacznie mniej groźna od tej, którą miał Kovacić. W 23. minucie natomiast gracze The Blues zaczęli świętować po trafieniu Jamesa, aczkolwiek sędzia szybko ostudził ich entuzjazm – powtórki i weryfikacja VAR wykazała, iż wcześniej uderzający głową Fernandez był na spalonym. Mimo że w dalszej części pierwszej połowy obie ekipy wymieniały ciosy – najlepszą okazję miał Fabinho – do przerwy wynik się nie zmienił.

Skuteczność Chelsea wołała o pomstę do nieba

Kilka chwil po wznowieniu gry Chelsea powinna wyjść na prowadzenie, lecz znów zawiodła skuteczność. Gdy Kante przepchnął rywala i podał do nadbiegającego Kovacicia, ten wyszedł sam na sam z Alissonem. Miał sporo czasu, aby przymierzyć, lecz posłał piłkę w trybuny zamiast do siatki.

W 50. minucie gospodarze zmarnowali kolejną rewelacyjną szansę na zdobycie bramki. Tym razem Havertz urwał się Tsimikasowi i kiedy stanął oko w oko z brazylijskim golkiperem, znów zawiódł. Co prawda futbolówka poleciała do siatki, aczkolwiek dopiero po dobitce i zagraniu ręką. Pierwszy strzał Niemca pofrunął w Alissona, potem odbiła się od kończyny napastnika i dopiero wturlała się do bramki. Sędzia musiał to anulować i tak właśnie uczynił.

Rozczarowujący wynik meczu Chelsea – Liverpool

Niestety im dłużej trwało spotkanie, tym bardziej spadała jego temperatura. Wcześniej w zespołach Chelsea i Liverpoolu szwankowała skuteczność, a od pewnej chwili brakowało także elementu zaskoczenia. Dość powiedzieć, że w drugiej połowie The Reds oddali zaledwie jeden strzał. Nie należy się zatem dziwić, że hit Premier League zakończył się wynikiem 0:0.

Czytaj też:
Znamy pierwszego finalistę Pucharu Polski. Sensacja była blisko
Czytaj też:
Reprezentant Polski z pozytywnym wynikiem testu dopingowego. Klub wydał komunikat

Źródło: WPROST.pl