Manchester City przejechał się po nich jak walec. Dzieje się na szczycie Premier League

Manchester City przejechał się po nich jak walec. Dzieje się na szczycie Premier League

Pep Guardiola i Mikel Arteta
Pep Guardiola i Mikel Arteta Źródło:PAP/EPA / ADAM VAUGHAN
Aktualny mistrz Anglii Manchester City podjął na własnym stadionie pretendenta do tego tytułu – Arsenal, który skomplikował sobie sytuację w tabeli. Ten mecz to również starcie byłego ucznia – Mikela Artety z mistrzem – Pepem Guardiolą.

Spotkanie Manchesteru City z Arsenalem od tygodnia elektryzowało kibiców Premier League. Pretendent do zdobycia tytułu mistrza Anglii, czyli Arsenal przyjechał na Etihad Stadium do broniącego tego tytułu Manchesteru City. Te kluby mają wiele wspólnego, chodzi oczywiście o postaci na ławkach trenerskich. Mikel Arteta przez pewien czas był asystentem Pepa Guardioli, dopóki nie dostał szansy w Londynie.

Gospodarze do tego meczu podchodzili w wyśmienitej formie, po triumfie z Bayernem Monachium w ćwierćfinale Ligi Mistrzów (4:1 w dwumeczu) i triumfem z Sheffield United 3:0 w półfinale FA Cup. Z kolei Arsenalowi mistrzostwo Anglii powoli wymyka się z rąk. Po remisie z Liverpoolem na Anfield Kanonierzy dołożyli 2:2 z West Hamem i 3:3 z ostatnim w tabeli Southampton. Po 32 kolejkach Arsenal zgromadził na swoim koncie 75 punktów, a Obywatele w 30 kolejkach uzbierali tych "oczek" 70.

Kiepski początek meczu w wykonaniu Arsenalu

To spotkanie mogło się rozpocząć katastrofalnie dla podopiecznych Mikela Artety, Aaron Ramsdale popełnił błąd i „wypluł” futbolówkę przed siebie, a interweniujący obrońca powalił jednego z rywali. Sędzia Michael Oliver nie zdecydował się na odgwizdanie "jedenastki" mimo sprzeciwu całego stadionu i piłkarzy Manchesteru City.

W 7. minucie Obywatele wyszli na prowadzenie za sprawą strzału Kevina de Bruyne. Belg otrzymał prostopadłe podanie od Erlinga Haalanda, który utrzymał się przy piłce w linii środkowej boiska. Ofensywny pomocnik przebiegł kilkanaście metrów i z 18-metra oddał płaski strzał przy krótkim słupku bramki Ramsdale'a.

W 26. minucie oglądaliśmy niemal kopię akcji bramkowej, ale tym razem Kevin de Bruyne postanowił wbiec z piłką w pole karne. To był błąd, bo mimo wyrolowania jednego z defensorów drugi zablokował strzał Belga.

Druga bramka do szatni

Pierwszą groźną sytuację Arsenal stworzył sobie dopiero w 35. minucie. Tomas Partey dostał piłkę na skraju pola karnego Edersona i zdecydował się na mierzony strzał przy prawym słupku. Niestety dla niego minimalnie chybił. W odpowiedzi na tę sytuację Erling Haaland stworzył dwójkową akcję z Grealishem i pomknął na bramkę Kanonierów. Pep Guardiola nie mógł uwierzyć, że Norweg tego nie trafił.

W 41. minucie Haaland miał kolejną genialną okazję do zdobycia bramki. Tym razem obsłużył go Gundogan, który wyłożył mu "ciasteczko" na piąty metr. Tylko świetny refleks Aarona Ramsdale'a sprawił, że The Gunners nie przegrywali już 0:2. W doliczonym czasie gry drugą bramkę zdobył Stones, ale sędzia dopatrzył się spalonego. Po interwencji VAR ten gol został uznany.

De Bruyne katem Arsenalu

W 54. minucie duet Haaland – de Bruyne znów zasiali spustoszenie w polu karnym Arsenalu. Ten pierwszy zagrał prostopadle do swojego partnera, który przy asyście obrońcy wpadł w szesnastkę i oddał strzał w stronę dalszego słupka. Aaron Ramsdale był bez szans.

W 86. minucie Arsenal zdobył honorową bramkę, a jej strzelcem był Rob Holding. Niestety dla klubowych kolegów Jakuba Kiwiora to było za mało. W doliczonym czasie gry wynik tego spotkania ustalił Erling Haaland. To spotkanie zakończyło się wynikiem 1:4.

Czytaj też:
Fatalne wieści ws. Jakuba Modera. Trener przedstawił najczarniejszy scenariusz
Czytaj też:
Były piłkarz Premier League oskarżony o pedofilię. Koniec głośnej sprawy

Źródło: WPROST.pl