Mecz towarzyski z drużyną Stanisława Czerczesowa posłużył naszemu trenerowi za miarodajny przegląd kadry. Oto wnioski, które może wysnuć on sam oraz kibice.
Na Jakuba Świerczoka można liczyć
Za kadencji Adama Nawałki Jakub Świerczok też był próbowany w reprezentacji (w 2017 roku), lecz wtedy okazał się zbyt słaby na poziom międzynarodowy. W starciu z Rosją udowodnił jednak, że podczas nieobecności Krzysztofa Piątka oraz – nie należy tego wykluczać – Arkadiusza Milika, Paulo Sousa może na niego liczyć. W przeciwieństwie na przykład do Kownackiego czy Świderskiego.
Zawodnik Piasta był bowiem najbardziej aktywnym oraz najgroźniejszym ofensywnym piłkarzem reprezentacji Polski i potrafił typową dla siebie boiskową bezczelność przekuć w atut na korzyść drużyny. Przykładem na potwierdzenie tej tezy może być sytuacja, w której sprytnie próbował przelobować bramkarza Sbornej, mimo iż wszyscy spodziewali się dośrodkowania. Przede wszystkim jednak Świerczok strzelił gola po podaniu Frankowskiego i chętnie angażował się również w inne fazy akcji, nie tylko w ich wykańczanie. Jeśli Paulo Sousa będzie upierał się przy grze dwoma napastnikami podczas Euro 2020, napastnik Piasta zdaje się być lepszą opcją do partnerowania Lewandowskiemu.
Za wysokie progi dla Tymoteusza Puchacza?
Tymoteusz Puchacz został powołany do kadry awaryjnie, ponieważ kilka tygodni temu kontuzji doznał Arkadiusz Reca i w związku z tym nie będzie mógł zagrać na Euro 2020. Niestety po spotkaniu z Rosją można mieć wątpliwości co do tego, czy Puchacz to dla niego odpowiednie zastępstwo. Wychowanek Lecha był bardzo niefrasobliwy w defensywie i to po jego błędzie padła bramka wyrównująca dla drużyny Sbornej. Podopieczni Stanisława Czerczesowa generalnie szybko wyczuli, iż Puchacz może być naszą „piętą achillesową” i to właśnie jego stroną prowadzili swe najgroźniejsze akcje. Być może w spotkaniu z Islandią Puchacz znów dostanie szansę i poprawi się, ale z dzisiejszej perspektywy trzeba jednak trzymać kciuki za zdrowie Macieja Rybusa.
Paulo Sousa nie boi się reagować
Oczywiście najlepiej byłoby, gdyby selekcjoner najcelniejsze decyzje dotyczące taktyki i personaliów podejmował, zestawiając wyjściowy skład. Niestety nie zawsze mu się to udaje. Na szczęście Portugalczyk nie brnie ślepo w swoje pierwotne wizje i potrafi przyznać się do błędu. Szybkie zmiany przeprowadzał i w meczu z Węgrami, i w starciu z Anglią. W starciu z Rosją również nie było inaczej, ponieważ już w 56. minucie postanowił ściągnąć z boiska tych, którzy rzeczywiście prezentowali się słabo lub nie dawali kolegom odpowiedniej pewności w defensywie.
Mowa o Kędziorze, Kownackim oraz Piątkowskim. Niedługo potem z ten sam los spotkał Świderskiego. Tym samym Polacy zmienili nieco podejście do meczu. Dzięki wprowadzeniu dodatkowego pomocnika w miejsce napastnika Biało-Czerwoni mogli znacznie lepiej kontrolować wydarzenia, częściej utrzymywać się przy piłce i nie męczyć się dodatkowo aż tak bardzo. Szkoda jedynie, że nie przełożyło się to również na większą efektywność pod bramką Rosjan.
Czytaj też:
Zawinił przy bramce Rosjan, ale przyznał się do błędu. „Będę nadal walczył o swoje miejsce”