Strach pomyśleć co będzie, gdy Lewandowski odejdzie z kadry. Wnioski po meczu Polski z San Marino

Strach pomyśleć co będzie, gdy Lewandowski odejdzie z kadry. Wnioski po meczu Polski z San Marino

Robert Lewandowski i Jakub Kamiński w meczu z San Marino
Robert Lewandowski i Jakub Kamiński w meczu z San Marino Źródło: Newspix.pl / Łukasz Grochala / Cyfrasport
Mimo że mecz Polski z San Marino trudno uznawać za wyjątkowo miarodajny, to i z niego można wysnuć kilka wartościowych wniosków. Na tapet bierzemy więc grę Jakuba Kamińskiego, Nicoli Zalewskiego, Adama Buksy czy całej drużyny, jednakże bez Roberta Lewandowskiego.

5 września reprezentacja Polski zmierzyła się z San Marino. Choć udało nam się zwyciężyć 7:1, nie wszystkie wnioski płynące z tego triumfu są pozytywne.

Zwiastun ery post-Lewandowski

Nie ma nic zdrożnego w tym, że dana drużyna jest uzależniona od swojego najlepszego, wybitnego wręcz piłkarza. A jednocześnie naturalnie budzi to grozę na myśl: „co będzie, gdy zakończy reprezentacyjną karierę?” Przedsmak dostaliśmy właśnie w starciu z San Marino. Robert Lewandowski został zmieniony w przerwie, aby odpocząć przed spotkaniem z Anglią. Jednocześnie to był moment, w którym gra Biało-Czerwonych posypała się niczym zamek z piasku podczas huraganu.

Nagle mieliśmy problem, aby wykreować sobie klarowną sytuację do zdobycia bramki (ba, sami jedną straciliśmy), czy po prostu dominować wyraźnie nad przeciwnikami. A przecież był to zespół amatorski, przedostatni w rankingu FIFA. To przerażające, że nawet na takim tle zawodnicy AEK-u Ateny, PAOK-u, Unionu Berlin, Sampdorii, Legii Warszawa czy Lecha Poznań prezentowali się tak źle.

Jak Zalewski nie pomógł Kamińskiemu?

W ostatnim czasie wiele mówi się o dwóch rzeczach. Pierwsza to wielki talent Jakuba Kamińskiego, który za rok lub dwa zapewne odejdzie z Lecha Poznań za wiele milionów euro. Druga – krytyka wobec Paulo Sousy, że nie za bardzo interesuje się Ekstraklasą i nie chce powoływać zawodników, którzy w niej błyszczą.

Wczoraj jednak szansę dostało dwóch z nich – Bartosz Slisz oraz Jakub Kamiński – i obaj zawiedli. Boleśnie na reprezentacji sparzył się przede wszystkim drugi z wymienionych. Jeden wygrany pojedynek na dziewięć prób, siedemnaście strat, 33 proc. skuteczności w dryblingach, ani jednej asysty przy siedmiu golach – to wszystko składa się na bilans wręcz haniebny dla wychowanka Kolejorza.

Trudno zresztą znaleźć dla niego okoliczności łagodzące. Wręcz przeciwnie, jego występ jawi się jeszcze gorzej, gdy zestawimy go z tym, co zaprezentował Nicola Zalewski – przebojowość, pewność siebie, skuteczność, a do tego asysta do Buksy. Czyli wszystko to, czego zabrakło Kamińskiemu. A przecież tak bardzo obrywało się Sousie za to, że w pierwszej turze powołań wolał gracza AS Romy od piłkarza Lecha…

Buksa ma więcej niż fuksa

„Wbiega, pokazuje – jestem”. To zdanie jest stałym elementem komentarzu Dariusza Szpakowskiemu w meczach piłkarskich. Gdyby wczoraj relacjonował spotkanie z San Marino, zapewne powiedziałby tak właśnie o Adamie Buksie. Oczywiście należy pamiętać o tym, z kim mierzyliśmy się 5 września i zachować proporcje, ale z drugiej strony strzelić hat-tricka w 45. minut to sztuka nawet wtedy, gdy gra się z dużo słabszym rywalem. Napastnikowi New England Revolution ta sztuka się udała. Potwierdził więc, że jego dobry występ przeciwko Albanii też nie był przypadkiem, lecz kolejnym przejawem doskonałej formy, za którą chwali się go regularnie także w USA.

Trudno o bardziej jednoznaczne zgłoszenie Paulo Sousie: „jestem w gazie, powinieneś na mnie stawiać”. Szczególnie biorąc pod uwagę przeciętny występ Karola Świderskiego, byłoby dużym zaskoczeniem, gdyby to zawodnik PAOK-u, a nie Buksa, wyszedł w pierwszym składzie na Anglię. Liczymy, że i w starciu z Synami Albionu wykorzysta on swój instynkt snajpera, który w MLS znacznie wyostrzył.

Czytaj też:
Startowała mimo kontuzji, teraz potrzebuje zabiegu „Zdrowotnie jestem w fatalnym stanie”