Niepokojące wieści przekazała Maria Andrejczyk swoim fanom tuż po zakończeniu Memoriału Kamili Skolimowskiej. Reprezentantka Polski zdradziła, że wciąż nie uporała się z kontuzją barku, a jej stan zdrowia nie napawa optymizmem.
Sukcesy mimo kontuzji
Warto wspomnieć, że z uszkodzonym barkiem nasza zawodniczka występowała już w Tokio podczas Igrzysk Olimpijskich. Wówczas jednak uraz nie był na tyle poważny, aby przeszkodzić jej w osiąganiu sukcesów. Zagryzła zęby, wytrzymała ból i w stolicy Japonii wypadła świetnie, zdobywając srebrny medal w rzucie oszczepem.
Niestety później stan zdrowia Andrejczyk pogorszył się, jednakże zawodniczka i tak postanowiła wziąć udział w Memoriale Kamili Skolimowskiej. – Kompletnie nie spodziewałam się, że uda mi się rzucić 60 m, bo od igrzysk wykonałam, nie z braku czasu, ale z powodu problemów zdrowotnych, dwie techniki, na których rzucałam po 20-30 m. Tym bardziej się cieszę z tego wyniku. Jest on dla mnie dużym zaskoczeniem. Cieszę się, że wygrałam przed polską publicznością. O tym marzyłam – powiedziała, cytowana przez portal sport.onet.pl. Dokładny wynik, który dał Andrejczyk zwycięstwo, wynosił 61,77 metra.
Kłopoty z barkiem i łokciem
Niestety jednak jej kłopot zdrowotny jest poważny. – W barku jest dziura. Ona nigdy sama się nie zagoi. Na szczęście nie będzie konieczna operacja. Nad stanem mojego barku od wielu lat czuwa profesor Przemysław Lubiatowski z Rehasportu w Poznaniu. I bezgranicznie mu ufam. Profesor zaproponował bezinwazyjny zabieg ostrzyknięcia barku komórkami macierzystymi. Powiedział, że w przypadku tej metody widział cuda w niektórych przypadkach. Ja też wierzę w to, że w moim barku dokona się cud – wyznała.
To jednak nie koniec kłopotów naszej lekkoatletki. – Zdrowotnie jestem w fatalnym stanie. Chciałabym wystąpić jeszcze w finale Diamentowej Ligi w Zurychu, ale zobaczę, jak się będę czuła. Poszedł mi łokieć, rzucałam z blokadą. Wolałabym jednak nie ryzykować – stwierdziła z kolei w rozmowie z TVP Sport.
Czytaj też:
Kuriozalna wpadka włoskiej gazety. Dziennikarze pomylili braci Buksów